Równo 60 lat temu – 23 stycznia 1960 r., Don Walsh i Jacques Piccard jako pierwsi ludzie dotarli do najgłębiej położonego miejsca na naszej planecie – dna Rowu Mariańskiego.
Wykorzystali w tym celu batyskaf Trieste skonstruowany przez Augusta Piccard, ojca Jacquesa. Choć wyruszając w tę niezwykłą podróż zapewne nie spodziewali się, że na kolejnego śmiałka, który podąży ich śladem, przyjdzie poczekać aż do 25 marca 2012 r. To właśnie wtedy słynny reżyser James Cameron powtórzył wyczyn dwójki pionierów i został pierwszym człowiekiem, który samotnie dotarł na dno Rowu Mariańskiego.
Początek
W roku 1959 rozpoczął się projekt Nekton, w ramach którego zaplanowano zejście do najgłębszego znanego ludzkości punku na Ziemi – dna Rowu Mariańskiego. Dwójka śmiałków miała do dyspozycji batyskaf naukowy, który po raz pierwszy został użyty w 1953 r. Miało to miejsce w pobliżu położonej na Morzu Śródziemnym włoskiej wyspy Capri. W 1957 r. urządzenie o nazwie “Trieste” bez wątpienia wzbudzało już tak duże zainteresowanie, że postanowiła je pozyskać marynarka wojenna USA.
Don Walsh po raz pierwszy dowiedział się o całym projekcie dopiero w momencie, kiedy w bazie US Navy w San Diego, pojawił się Jacques Piccard wraz ze swoim batyskafem. Młody sierżant podwodnego okrętu pomocniczego zwietrzył w tym swoją szansę i postanowił ją wykorzystać. Zgłosił się na ochotnika do misji, której celem było pojawienie się pierwszych ludzi w najgłębszym miejscu na Ziemi.
Trieste
Sam batyskaf posiadał dosyć toporną konstrukcję. Poszycie kadłuba wykonane zostało z 12,7 cm stali i było zdolne wytrzymać nacisk prawie 1,5 tony na cm². Wyporność zapewniał jednostce zbiornik z paliwem lotniczym, pod którym znajdowała się kabina dla załogi. Z kolei balast stanowiły pojemniki wypełnione żelazem. Zespół dwóch osób znajdujących się wewnątrz i obsługujących batyskaf, mógł obserwować to, co dzieje się na zewnątrz. Było to możliwe po przez specjalną szybę wykonaną z pleksi o grubości 18 cm. Jak się później okazało ten ostatni element nie do końca wytrzymał wizytę w morskiej otchłani.
W drodze na dno Rowu Mariańskiego
23 stycznia 1960 r. batyskaf wraz z załogą odholowano na pełne morze, na południe od wysp Guam. Następnie ustawiono dokładnie w miejscu znajdującym się nad Głębią Challengera, stanowiącą część Rowu Mariańskiego. O godzinie 8.23 rozpoczęto procedurę zanurzania. Po przebyciu pierwszych kilkuset metrów światło słoneczne całkowicie zanikło. Na głębokości niespełna 1 km załoga przyciemniła oświetlenie wewnątrz batyskafu, aby przyzwyczaić wzrok do panujących na zewnątrz ciemności. Wraz z osiąganiem coraz większej głębokości w poszyciu batyskafu pojawiały się kolejne minimalne nieszczelności.
Na głębokości 4 km Walsh i Piccard wkroczyli w strefę głębinową. Tu mrok i cisza tworzą przerażającą i zarazem piękną kompozycję. Kiedy głębokościomierz zbliżał się do poziomu 9,5 km echolokator zaczął odbierać sygnał odbijany od dna Rowu Mariańskiego. Niedługo po tym na głębokości prawie 10 km z olbrzymim hukiem pękła zewnętrzna część bulaju. Byli już jednak zbyt blisko, aby się teraz wycofać. W końcu, po trwającej ponad 4 godziny podróży w głąb oceanu, osiągnęli cel. Światło z zewnętrznych reflektorów odbijało się od osadów na dnie, a dwójka śmiałków dostrzegła pierwszych mieszkańców Hadalu – ryby.
Pobyt na dnie trwał zaledwie 20 minut. Niemniej to wystarczyło, aby stać się pierwszymi ludźmi, którzy znaleźli się w najgłębszym miejscu na Ziemi. Przechodząc do historii Walsh i Piccard wymienili symboliczny uścisk dłoni i zrobili kilka pamiątkowych zdjęć. A chwilę później rozpoczęto procedurę wynurzania, która trwała 3,5 godziny. Całość operacji była zaplanowana tak, by zdążyć przed zmierzchem, gdyż batyskaf musiał pozostać widoczny dla jednostek asekurujących misję na powierzchni.
Co dalej?
Po zakończonej misji obaj rekordziści zastanawiali się ile czasu upłynie nim ktoś powtórzy ich osiągnięcie. Na świecie trwał wówczas wyścig technologiczny, który rozgrywany był na wszystkich frontach. Chociaż dla dwójki pionierów wydawało się czymś oczywistym, że już niebawem następni śmiałkowie pójdą w ich ślady. Jak sami później przyznali, myśleli, że za rok lub dwa ktoś następny pojawi się w najgłębszym miejscu na Ziemi. Podsumowując, żaden z nich nawet nie przypuszczał, że przyjdzie na to poczekać aż 52 lata.
Niestety nie rozpoczął się przewidywany przez Walsha i Piccarda podbój i eksploracja głębin. Nie było naśladowców chcących powtórzyć niesamowity wyczyn załogi “Trieste”. Do tej pory 12 osób pozostawiło swoje ślady na księżycu, a nieprzebrana ilość wspięła się na szczyt Mount Everest. Tymczasem pierwsi ludzie, którzy dotarli do dna Rowu Mariańskiego, musieli przez ponad pół wieku czekać aż ktoś podejmie wyzwanie.
Jako ciekawy bonus zamieszczamy wywiad z Jacquesem Piccardem, którego autorem jest Victor Ozols. Wywiad nigdy nie doczekał się publikacji poza blogiem autora. Dziś wzbogacony przez animację niemieckiego studenta – Romana Woltera, tworzy całość wartą obejrzenia i wysłuchania.
Dla pasjonatów historii nurkowania polecamy serdecznie zapoznanie się bardzo interesującym tekstem Kariny Kowalskiej – kustosz Muzeum Nurkowania w Warszawie, opublikowanym w 11 numerze naszego kwartalnika DIVERS24! Magazyn w wersji cyfrowej dostępny jest nieodpłatnie, natomiast wersję drukowaną możesz nabyć w naszym sklepie internetowym.