Podobno fotografowie podwodni dzielą się na dwie grupy. Tych którzy już zalali i tych, którzy jeszcze nie zalali swojego sprzętu. Ten podział wprowadzili chyba jednak ci, w których obudowach właśnie pojawiła się woda, chcąc pocieszyć samych siebie i wyjść na weteranów głębin. Bo z niezależnie prowadzonych przez Ikelite i Nauticama statystyk wynika, że owszem, sprzęt zalewa się, ale w przytłaczającej większości (ponad 99% przypadków) jest to kwestią błędów, zaniedbań czy niestaranności użytkowników, a nie wadą produktów.
Przyczyn zalania obudowy czy lampy może być wiele. Oczywiście zdarzają się wpadki producentów, ale stanowią one margines spraw. Dominują błędy użytkowników, u zarania których potrafią być i pośpiech, i nieuwaga, czy niestaranność. Jakże często do serwisów trafia uszkodzony, czy wręcz zniszczony sprzęt, który uległ awarii w wyniku bardzo błahego na pozór zdarzenia.
Przesłana do serwisu obudowa Ikelite. W załączeniu informacja o coraz trudniej wciskających się guzikach i konieczności zrobienia czegoś z tym…
Jak u kolegi Jacka, który w czasie swojego tygodniowego pobytu w Sharm, w Egipcie, w wieczór poprzedzający nurkowania rozłożył na biurku wszystkie zabawki, nasilikonował o-ringi, naładował baterie, przetarł porty i z satysfakcją po dobrze wykonanej pracy poszedł spać. I zaspał. W ferworze porannej krzątaniny zgarnął sprzęt i ruszył w kierunku miejsca zbiórki. Pod wodę zszedł bez uszczelek w obudowie i dwóch lampach… Poległy Canon 5D, Canon EF 16-35 i dwie lampy Ikelite DS160.
Dopiero po zdemontowaniu gniazd przycisków i pokręteł na górnej powierzchni obudowy Ikelite ujawniło się groźne dla dalszego użytkowania strukturalne pęknięcie.
Albo inny przypadek, choć również dotyczący Canona 5D i Jacka, choć już nie tego, co poprzednio i w zimnym Scapa Flow, a nie słonecznym Egipcie. W przerwie pomiędzy nurkowaniami bohater naszej opowieści zapragnął poprawić coś w obudowie. Poganiany przez czekających kolegów szybko dokończył robotę i ustawił się w kolejce do skoku do wody. Gdy tylko odbił się od rufowego pokładu, będąc jeszcze w locie do wody uświadomił sobie, że trzymana przez niego obudowa Seacama nie była zamknięta na dwa, a tylko na jeden zatrzask.
Ten o-ring uszczelniający jedno z pokręteł w obudowie Nauticama po 4 latach służby wyraźnie miał już dość. Tylko kilka nurkowań dzieliło go od pełnego pęknięcia a w efekcie pełnego zalania obudowy…
Jednak nie tylko pośpiech, czy rozkojarzenie są wrogami nurków, a już w szczególności ich sprzętu foto. Jednym z częściej wymienianych (po błędach w złożeniu zestawu przed nurkowaniem) we wspomnianych statystykach są kwestie serwisowe. Bo cóż z tego, ze doskonale założymy o-ringi, skoro są one już na granicy swojej przydatności? Niewiele osób, zwłaszcza w naszej części świata potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak często powinniśmy serwisować nasz sprzęt foto. O ile w kwestii na przykład samochodów nie mamy w tej materii żadnych wątpliwości, i zgodnie z zaleceniami producenta stawiamy się sumiennie na wymianę oleju i filtrów, a na przykład w świecie sprzętu nurkowego dbamy o nasze aparaty oddechowe, to sprawę obudów i lamp odsuwamy w ciemny kąt zapomnienia.
Odkryte po zdemontowaniu przycisków gniazda pokazują niewypukaną sól. Na co dzień tego nie widzimy…
Owszem, w większości przypadków staramy się choć powierzchownie zadbać o sprzęt foto płucząc go w słodkiej wodzie po nurkowaniu w morzu, a co bardziej światli przepłuczą osobno o-ring główny i portu, po czym nasilikonowane schowają je w osobnym woreczku, by nie były ściśnięte. Ale na tym przeważnie kończy się nasza troska. A przecież obudowa to nie tylko te dwie uszczelki. Każdy przycisk czy pokrętło to 1 lub 2 o-ringi, sprężynki i popychacze. Pracujące pod obciążeniem, po nurkowaniach pozostające przeważnie nadal w środowisku słonym (bo wypłukać sól z tulei przycisku to nie byle sztuka i zajmuje sporo czasu) i przez to szybko tracące swoje właściwości.
Serwis obudowy Nauticam do Sony A7 II to 2 pełne dni pracy serwisanta. Jest przy czym dłubać…
Stąd też i wymogi producentów sprzętu dotyczące bezpiecznej eksploatacji oferowanych rozwiązań i wymogi serwisowe opisywane w instrukcjach. Różne dla różnych producentów, niemniej w swojej wymowie dość podobne. Owszem, jest tam mowa o dokładnym pukaniu obudowy. O konserwacji widocznych uszczelek. Ale przede wszystkim o wykonywaniu SERWISU obudowy / lampy / latarki czy innego ustrojstwa, co pewien czas. I tak dla obudów Nauticama wynosi to pomiędzy 2 a 3 lata lub 250 nurkowań (w zależności, co będzie pierwsze), dla Ikelite’a co 2 lata itd. Od razu odezwą się głosy, że obudowy bez serwisu wytrzymują dłużej. Jasne. To tak, jak z autem. Też dalej jeździ, choć nie zmieniliśmy mu oleju. Tylko o ile skraca się żywotność silnika? W obudowie zależy to od bardzo wielu czynników. I od częstotliwości nurkowań, i od wody, w jakiej pływamy, i od tego, jak o obudowę dbamy.
Do serwisu trafiają obudowy i z przebiegiem po 5-6 lat bez serwisu. Choć czasem niektórych gniazd pokręteł nie da się w nich już rozkręcić i serwis nie jest wykonywany. Zdarzają się też przypadki, w której o-ring jednego z pokręteł był w 95% pęknięty. Od zalania sprzętu dzieliły użytkownika dosłownie nanomilimetry lub nanosekundy kolejnego nurkowania…
To gniazdo pokrętła zupełnie nie ma ochoty dać się wykręcić z obudowy Ikelite. Puściła tylko zewnętrzna część, umożliwiając wymianę wewnętrznego x-ringu a przy okazji ukazując stopień zasolenia wewnątrz gniazda.
Teraz każdy z nas może zrobić sobie wewnętrzny rachunek sumienia i zastanowić się ile lat ma jego obudowa (dobrze to sprawdzić, bo jakoś podświadomie większość użytkowników twierdzi, że obudowę dopiero kupiła i jeszcze ma czas na przegląd, choć sprzęt ma już po 4-5 lat!) i czy kiedykolwiek ją serwisował. A osoby głoszące przytoczoną na początku tezę o podziale fotografów, niech przypomną sobie, co się działo z ich sprzętem nim doszło do feralnego wypadku. Bo może należy wprowadzić nowy podział: na osoby dbające o sprzęt, którym od lat doskonale on służy i na tych, którzy tylko dużo mówią, ale niewiele w tej materii robią.