Archeologia Reszta świata

Salwa z 20 dział na imieniny!

Dzisiaj są imieny Marcina. Świętowanie zaczynamy wieczorem – na rozległym drewnianym tarasie z widokiem na morze. Oj będzie się działo! Z samego rana, chyba właśnie z okazji tych imienin, popłynęliśmy dzisiaj na szczątki absolutnie wspaniałego wraku. Wrak odkryty został w zeszłym roku przez Grega, właściciela jedynej bazy nurkowej w Sierra Leone i towarzyszącego mu nurka z Irlandii. Nie wiadomo o nim kompletnie nic. Ani jak sie nazywał statek, ani pod jaką pływał banderą, ani nawet ile setek lat temu poszedł na dno. Swój żywot zakończył przy południowym cyplu wyspy Banana Island, w bardzo trudnym nawigacyjnie miejscu, gdzie prądy zmieniają się w ułamku sekundy, a wiatry gnają jednostki na skały.

– Kiedy się zanurzyłem poczułem, że ten wrak, to prezent na imieniny! – żartuje Marcin. Na dnie, pomiędzy wielkimi głazami spoczywało to, co zostało z dawnego okrętu wojennego – około 20 dział i trzy wielkie kotwice. Wielkie – to znaczy około 7-metrowe. Działa mają po 3-3,5 metra długości, choć zdarzają się i krótsze – zaledwie 2,5 metrowe. – Ich ilość i wiekość wskazuje ewidentnie, że mamy doczynienia z dużym okrętem wojennym – mówi Piotrek. Jakim? Ba! Oto jest pytanie!

-- Reklama --
Suchy Skafander Seal

Przez przesmyki w okolicach Freetown (które jest najlepszym naturalnym portem na przestrzeni wielu tysięcy kilometrów afrykańskiego wybrzeża) pływały portugalskie i angielskie galeony. Mogły się tu zapędzać także okręty królów Hiszpanii.

MG 7288

W ustaleniu który z władców z dalekiej Europy wypuścił swoich marynarzy na trudne wody Sierra Leone pomoże dalsza eksploracja. Zaczęliśmy ją już dzisiaj. Po raz pierwszy na tym wraku udało się nam odnaleźć fragmenty pięknej porcelany. Czarka do picia herbaty, miseczka, a prócz nich i kilka cegieł – być może z kuchni okrętowej, spod paleniska. Połamane, poprzerastane koralami, ale widać, że w czasach swojej świetności stanowiły bardzo ekskluzywną zastawę stołową. Wszystkie odnalezione dziś przedmioty jeszcze moczą się w slodkiej wodzie. Za kilka dni spróbujemy je wysuszyć i posklejać.

Jutro Marcin i Robert wracają na wrak, tymczasem Piotrek i Romek jadą do Freetown – muszą kupić kondensator do naszego kompresora, tlen i ołów, z którego odlejemy cieżarki. Biorąc pod uwagę jak dzikim miastem jest Freetown i jakie prądy „wieją” na „armacianym wraku” nie wiadomo za którą ekipę trzymać jutro mocniej kciuki!

Źródło: Organizator

Czytaj także

Wgrywam....

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Dalsze korzystanie ze strony oznacza wyrażenie zgody na wykorzystywanie plików cookies. Zgadzam się Czytaj dalej