Pierwszy dzień maja, spokojne popołudnie, wietrznie ale bez deszczu. Grupa nurków z Tarnobrzega wraz ze swoim instruktorem, przygotowują się do drogi powrotnej do domu z krakowskiego “Zakrzówka” gdzie szkolili swoje nurkowe umiejętności. Sprzęt jest już spakowany, pozostała tylko herbata i teoretyczne podsumowanie zajęć. W jednej chwili sielanka zostaje przerwana, na brzegu zamieszanie a za chwilę z głównego budynku bazy nurkowej wybiega jeden z instruktorów z zestawem do tlenoterapii. Tak zaczyna się historia akcji ratowniczej, której jednym z koordynatorów był Mariusz Wydro instruktor płetwonurkowania, Instructor/Trainer CEDIP, właściciel Prywatnego Klubu Nurkowego „Octopus” w Tarnobrzegu.
NW24: Jaka była Pana pierwsza myśl?
Mariusz Wydro: Pierwsze co przyszło mi do głowy to myśl, że jest to szkolenie na stopień nurka ratownika (SAR Diver). Jednak dla pewności zapytałem pracownika bazy czy są to ćwiczenia czy coś dzieje się naprawdę.
NW24: Okazało się, że nie były to jednak ćwiczenia?
Mariusz Wydro: Tak. Natychmiast po odpowiedzi pobiegłem za instruktorem, od razu zaczęliśmy wspólnie rozkładać zestaw ratunkowy. Jednocześnie wydałem polecenie jednemu z postronnych płetwonurków obserwującego to co się dzieje aby popłynął z rzutką ratunkową do mężczyzny na powierzchni, który holował już poszkodowaną kobietę do brzegu a innemu nakazałem dzwonić po pogotowie. Chcieliśmy jak najszybciej wyciągnąć poszkodowanych na brzeg i udzielić im pomocy.
NW24: Jak zachowywali się obserwatorzy? Czy pomagali Wam w akcji ratunkowej?
Mariusz Wydro: Tak, płetwonurkowie którzy obserwowali całe wydarzenie bardzo nam pomogli, nie wiem kim był człowiek, który popłynął do poszkodowanych ani kto dzwonił po karetkę, jednak dzięki tak szybkiej reakcji i pomocy ludzi wokół całe nasze działanie miało sens.
NW24: Co się działo po tym jak poszkodowani znaleźli się bliżej brzegu?
Mariusz Wydro: Okazało się, że najciężej poszkodowana została dziewczyna, była nieprzytomna i nie oddychała. Od momentu wydobycia z wody do czasu gdy rozpoczęliśmy akcję reanimacyjną minęło maksymalnie 5 minut. Reanimację rozpoczęliśmy od razu gdy została wyciągnięta na brzeg. W czasie akcji wspólnie z innymi płetwonurkami rozebraliśmy ją ze sprzętu nurkowego, na taki sprzęt składa się ciężka butla z powietrzem, kamizelka wypornościowa z obciążeniem i gruby kombinezon, który ciasno przylega do ciała co stanowiło duże utrudnienie przy akcji ratunkowej. Natychmiast po wyciągnięciu z wody zabezpieczyliśmy też komputer nurkowy poszkodowanej, jest to standardowa procedura przy każdym wypadku nurkowym. Odczyt parametrów nurkowania z takiego komputera pozwala na wdrożenie odpowiedniego leczenia w dalszych etapach ratowania życia.
NW24: Jak szybko pojawiło się pogotowie?
Mariusz Wydro: Pogotowie jak na tak duże miasto pojawiło się bardzo szybko. Nie wiem dokładnie ile zajął im dojazd ponieważ cały czas prowadziłem resuscytację a drugi instruktor podawał tlen. W karetce przyjechało 2 ratowników i lekarz, którzy przejęli kierowanie akcją. Zapytałem ich czy potrzebują naszej pomocy, lekarz odpowiedział, że tak i żebym kontynuował resuscytację. Ratownicy w tym czasie zajmowali się odsysaniem wody z ust poszkodowanej, która cały czas wypływała.
NW24: Jak długo trwała reanimacja?
Mariusz Wydro: Około 30 minut reanimowałem tę dziewczynę sam, potem dopiero zmieniłem się z drugim nurkiem. Przez kolejne 15 może 20 minut reanimowaliśmy wspólnie, zmieniając się co 2 minuty. Po około godzinie na miejsce przyjechała druga karetka, która przywiozła specjalne urządzenie do prowadzenia reanimacji. Lekarz cały czas sprawdzał stan kobiety na specjalnym urządzeniu, gdy tylko na monitorze zaczęły się pojawiać oznaki życia lekarz zdecydował o zabraniu jej do szpitala.
NW24: Zna Pan przyczyny tego wypadku? Często dochodzi do takich wypadków w Polsce?
Mariusz Wydro: Mogę jedynie domniemywać co spowodowało ten wypadek. Opierając się na własnym doświadczeniu i obserwacjach, bardzo często bywa tak, że ludzie będąc świeżo po kursie podstawowym chcą natychmiast robić wyższe stopnie i nurkować bardzo głęboko będąc całkowitymi nowicjuszami w dziedzinie nurkowania. Odpowiedzialność za taki tok myślenia ponoszą instruktorzy, którzy chcąc zarobić jak najwięcej i jak najszybciej obniżają standardy szkoleń nurkowych. Nie ma możliwości aby płetwonurek był dobrze przygotowany na sytuacje stresujące jakich może doświadczyć pod wodą po przejściu kursu trwającego 4 albo 5 dni. W Polsce ilość wypadków stanowi tylko bardzo niewielki procent wszystkich nurkowań jednak nie są one wcale nagłaśniane co buduje wśród początkujących nurków świadomość, że im pod wodą nic nie grozi. Nurkowanie nie należy do niebezpiecznych sportów, jednak należy przestrzegać procedur, zasad nurkowania i wybrać odpowiednią szkołę nurkowania aby w pełni cieszyć się pięknem podwodnego świata.
NW24: Czy udzielał Pan już kiedyś pomocy w podobnej sytuacji?
Mariusz Wydro: W ciągu mojej blisko 30 letniej kariery nurkowej kilkukrotnie zdarzyło mi się udzielać pomocy przy wypadku nurkowym, jednak ten był najpoważniejszy.
NW24: Czy wie Pan co się stało z dziewczyną, której udzielał Pan pomocy?
Mariusz Wydro: W nocy, po powrocie do domu udało mi się uzyskać informację, że jest operowana, dzięki temu wiem, że udało się przywrócić jej podstawowe funkcje życiowe i walczyć dalej o jej zdrowie. Bądźmy dobrej myśli, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i wkrótce wróci do zdrowia.
NW24: Dziękujemy za rozmowę
Źródło: Wywiad został przeprowadzony i udostępniony nam przez portal nadwisla24.pl