Kolejne zlecenie tym razem rządu Holenderskiego. Naszym celem było odnalezienie zaginionego w trakcie działań wojennych wraku samolotu P-43. Żmudna praca prowadziła do nikąd. Miejscowi niechętnie udzielali nam jakichkolwiek informacji… Po tygodniowych poszukiwaniach, jedyne co udało nam się ustalić to dość niepewna informacja o położeniu wraku dużego samolotu prawdopodobnie transportowca. Nie był to nasz bombowiec, ale lepsze to niż powrót do bazy z pustymi rękoma. Gdy dotarliśmy w umówione miejsce na południu rejonu Irin Jaja, nasz informator zaprowadził nas w głąb dżungli gdzie samotnie zamieszkiwał jego dziadek. Miły starszy pan pamiętający czasy generała Mc Arthura, opowiedział nam niezwykłą historię z przed lat.
W trakcie działań wojennych aliantów w okolicach Pacyfiku, jeden z samolotów rozbił się na terenie dzisiejszej Papuy, pilot przeżył katastrofę i tułając się przez wiele dni, spragniony i ranny na swojej drodze napotkał lokalnego myśliwego który postanowił mu pomóc. Z relacji starca wynikało, że z chwilą kiedy myśliwy przyprowadził pilota do wioski ten zastrzelił kilku tubylców i uciekł… Historia wydała się nieprawdopodobna, ale w naszej sytuacji nie mogliśmy lekceważyć żadnej informacji.
Starzec przekazał nam informację o położeniu wraku samolotu w głębi dżungli, czas rozpocząć poszukiwania. Nasz przewodnik kazał przygotować się na długą wędrówkę przez gęste zarośla przecinane licznymi strumieniami. Na każdym kroku czyhało na nas niebezpieczeństwo związane z licznymi stworzeniami zamieszkującymi puszcze. Opisywany samolot miał spoczywać na obszernej polanie oddalonej kilka godzin marszu od chaty starca.
Wyczerpani, dotarliśmy do opisywanego miejsca. Polana nieco zmieniła się przez ostatnie 50 lat, więc postanowiliśmy się rozdzielić w celu usprawnienia poszukiwań. Nie minęło 15 minut kiedy radość ogarnęła całą naszą ekipę. 50 metrów w głąb zarośli spoczywał wrak samolotu P-38 Lightning. Niezwykle piękna maszyna idealnie zachowana jak na swoje lata, mieliśmy wrażenie, że ktoś tak go zostawił wczoraj. Po dokonaniu dokładnej dokumentacji zdjęciowej i zgarnięciu kilku fantów, udaliśmy się z powrotem na naszą wyspę.
Przez bardzo długi czas, nie mogłem zapomnieć o naszym niezwykłym odkryciu. Kilka tygodni później odwiedził mnie jeden z papuaskich biznesmanów fascynujących się i kolekcjonujących odnalezione wraki samolotów z okresu drugiej wojny światowej. Opowiedział mi o swoim ostatnim znalezisku którym jak sie okazało był również Lightning jednak w dużo gorszym stanie. Na mojej twarzy ukazał się ogromny uśmiech i jednym tchem opowiedziałem mu o naszej przygodnie. Nie czekając ani chwili mój przyjaciel zorganizował wyprawę we wskazane miejsce i tutaj nasz kontakt urwał się…. Po powrocie do pracy na wyspie, natłok obowiązków zepchnął wyprawy poszukiwawcze na dalszy plan.
Jak co poniedziałek na wyspę dotarła motorówka z zaopatrzeniem i korespondencją. Otrzymałem paczkę z USA, zdziwiło mnie to bardzo bo nie oczekiwałem na przesyłkę z tego rejonu świata. Zawartością okazała się kaseta video. Po odpaleniu odtwarzacza na ekranie ukazał się starszy pan, przy majestatycznym biurku na którym ustawiony był model samolotu P-38. Był to były pilot naszego znaleziska. Jak się okazało z relacji lotnika, w trakcie działań taktycznych, jego samolot został zestrzelony. Po bezpiecznym wylądowaniu, tułając się kilka godzin po nieznanej mu wyspie, napotkał na swojej drodze miejscowego myśliwego który zabrał go do wspomnianej osady. Obecność obcego w wiosce wzbudziła wiele emocji pośród mieszkańców. Ogarnęła ich panika przed konsekwencjami które mogli by wyciągnąć Japończycy za udzielenie pomocy wrogowi.
Pilot znalazł się w niebezpieczeństwie, co spowodowało szybką decyzję o ucieczce. Biegnąc przez gęstą puszcze ogarnęła go paranoja, bojąc się , że zostanie złapany przez tubylców i wydany wrogowi, wyrzucił swoje buty aby zmniejszyć poziom hałasu. Jako doskonale przeszkolony żołnierz dobrze wiedział jak przetrwać w niesprzyjających warunkach, żywiąc się tym co znalazł na swojej drodze oraz pijąc deszczówkę, po 3 dniach napotkał odział sprzymierzonych wojsk australijskich, którzy przetransportowali rannego pilota na stały ląd. Historię tą opowiedział mi Max Ammer, właściciel niezwykłego ośrodka dla nurków położonego na terenie Papuy Zachodniej. Wspaniałe rafy i niezwykłe wraki to tylko część tego rajskiego miejsca ale o tym już niedługo…
Zapraszam do obejrzenia całej galerii : galeria zdjęć z Nowej Gwinei
Źródło i Foto: Divers24