Zespół wodno-ratunkowy straży pożarnej prowadzący ćwiczenia pod Sieradzem odnalazł zatopiony samochód i zwłoki kierowcy. To miał być kolejny dzień rutynowych ćwiczeń, tymczasem chwilę po przybyciu nad akwen, zamienił się w akcję ratunkową.
Strażacy z Sieradza udali się nad akwen Próba na rzece Żeglinie, położony około 10 km od miasta. Miejsce to jest popularne wśród lokalnych wędkarzy, jednak tym razem nad brzegiem było pusto. Szykujący się do wejścia do wody strażacy dostrzegli jednak, że w jednym miejscu na wodzie fale załamują się w dziwny sposób.
„To miały być zajęcia, które nasi płetwonurkowie odbywają regularnie. W jednym miejscu zbiornika zauważyli, że fale się o coś rozbijają. Jeden z nurków popłynął zobaczyć, co to” – powiedział dziennikarzom TVN młodszy brygadier Jarosław Wasylik z sieradzkiej straży pożarnej.
Po bliższych oględzinach okazało się, że w tym miejscu znajduje się zatopione auto, a fale rozbijają się o jego wystający niebieski dach. W toku dalszych oględzin nurkowie odnaleźli w aucie zwłoki kierowcy. Ponieważ nie posiadają oni uprawnień do stwierdzenia zgonu, przystąpili do akcji reanimacyjnej i wezwali pogotowie ratunkowe. Akcja zakończyła się, kiedy przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon.
Ofiarę zidentyfikowano jako 64-letniego mieszkańca Sieradza. Według ustaleń na ryby miał przyjechać wieczorem poprzedniego dnia. Najbardziej prawdopodobne hipotezy przyjęte przez śledczych, to zasłabnięcie lub zaśnięcie za kierownicą. Nie wyklucza się jednak udziału osób trzecich. Dokładne przyczyny zgonu zostaną ustalone podczas sekcji zwłok.
Źródło: tvn24.pl, fakt.pl
Foto: OSP Łódź
[pro_ad_display_adzone id=”25708″]
