26 stycznia 1947r. statek wyruszył z Polski do położonego na południu Szwecji Helsinborga. W swoich ładowniach przewoził prawie 1100 ton węgla. Co stało się dalej z jednostką i 18 członkami załogi? Tego możemy się tylko domyślać. Faktem jednak jest, że parowiec pływający wtedy pod nazwą Sten Sture, zatonął i zniknął z kart historii na równe 30 lat.
SS Mount Vernon został wybudowany w 1900r. w stoczni Bergen Mekaniske Verksteder. Dl firmy Irgens O. & A. & Co. Posiadający wymiary 69m długości i 9,5m szerokości statek, od początku przeznaczony był do przewozu różnych towarów. Przez pierwsze 22 lata służby, pływał pod norweską banderą. W 1922r. odsprzedano go Szwedom, a jednostkę przechrzczono na Elizabet. 7 lat później w 1929r. dokonano kolejnej zmiany imienia, kiedy to nowym właścicielem stała się firma Rederi Ab Westindia. Nowe imię – Sverre Nergaard, utrzymało się aż do 1946r, kiedy to statek odsprzedano po raz ostatni. Firma Rederi Ab Eruths nadała jednostce imię Sten Sture.
Mimo wielokrotnej zmiany właścicieli i nazw, kiedy mówimy o tym statku, na stałe przyjęła się ta pierwsza. Jest to zapewne spowodowane wydarzeniami z marca 1997r, kiedy to polscy nurkowie z odnalezionego 3 mile na północ od Rozewia wraku, podnieśli dzwon z wygrawerowaną nazwą „Mount Vernon 1900 Bergen”. Nurkowanie odbywało się z łodzi Atocha, której właścicielem był Arek Petyński – znalazca dzwonu.
Tak naprawdę, fakty związane z tą jednostką kończąc się w tym miejscu. Cała reszta to przypuszczenia i domysły, oparte na możliwym przebiegu wydarzeń. Niemniej jednak rozpalają one ciekawość i skłaniają do zadawania wielu pytań.
Oprócz najpopularniejszej i powtarzanej od lat ’60 XX w. teorii o wpłynięciu na minę, zastanawiająca jest przede wszystkim trasa, jaką do Helsinborga, zdecydował się płynąć kapitan. W tamtym czasie, dużo bezpieczniej było płynąć większą część trasy wodami terytorialnymi Szwecji, niż obraną przez załogę trasą przy polskim wybrzeżu, pełnym min i zatopionych wraków. Takie zachowanie może świadczyć tylko o jednym – SS Sten Strue najprawdopodobniej podjął pod drodze uciekinierów z Polski.
Poszukując informacji na temat Mount Vernon, spotkałem się z dwiema teoriami, dotyczącymi tożsamości nadprogramowych uczestników rejsu. Pierwsza – krajowa i bardzo prawdopodobna, opiera się na wielu podobnych przypadkach. W połowie lat ’40 XX w. ucieczki z Polski stały się niemal normą. Po zwycięstwie komunistów w sfałszowanych wyborach, uciekali wszyscy. Opozycja, AK-owcy, bardzo szeroko pojęci „wrogowie ludu”, dla których władza radziecka nie dawała pardonu, ale także zwykli ludzie, nie wierzący w dostatnią przyszłość pod skrzydłami ZSRR.
Na nieco inną wersję zdarzeń, trafiłem w zagranicznych źródłach, gdzie sugeruje się, jakoby Sten Strue wykonywała misję dla szwedzkich tajnych służb. Statek miał ponoć ewakuować agentów będących w służbie kraju trzech koron, którym udało się przedostać do Polski z ZSRR. Niezależenie od tego, która historia jest bardziej prawdopodobna, mają one pewien punkt w którym są zbieżne. Dokładnie chodzi o to, iż to nie mina była przyczyną zatopienia Mount Vernon, a sowiecka torpeda.
Za tą teorią, zdają się przemawiać oględziny wraku. Otóż przy uszkodzeniach, jakie wywołałoby zderzenie z miną, to dziób powinien doznać największych uszkodzeń, natomiast ta część szwedzkiego statku handlowego jest jedną, z najlepiej zachowanych. Zupełnie inaczej wygląda natomiast lewa burta. Miejsce znajdujące się w rejonie ładowni dziobowej, oddalonej od samego dziobu o ok. 15-20m, wygląda jakby nosiło ślady eksplozji, potrafieniu np. torpedą.
Nie chcę zapuszczać się zbyt daleko w żadną z podanych teorii, nie możemy jednak wykluczyć takiego rozwoju zdarzeń, gdzie na pokład Sten Strue trafił ktoś, kogo władze sowieckie, bardzo chciały zatrzymać na terenie Polski Ludowej. Nieważne czy na lądzie czy pod wodą.
Historia Mount Vernon rodzi wiele pytań, ale może kiedyś poznamy na nie odpowiedź? Dlaczego na tak małej jednostce, znajdowało się aż 18 członków załogi? Czemu jego trasa przebiegała po zdecydowanie trudniejszych wodach? Gdzie podziało się prawie 1100 ton węgla? Czemu nie ustalono nazwy jednostki, kiedy była ona badana w końcu lat ’50 i ’70 ubiegłego stulecia?W 2009r. sprawą zajęła się specjalna grupa dochodzeniowa, powołana w Szwecji na wniosek rodzin załogi zatopionego parowca.
Samo nurkowanie nie jest specjalnie wymagające. Głębokość na jakiej operujemy to 20-28m. Największym zagrożeniem są pozrywane sieci, oplatające wrak. Nie mniej jednak na pewno warto się wybrać na tę lokalizację i samemu móc obejrzeć jednostkę, skrywającą tyle tajemnic. Położona mocno na prawej burcie, zaległa w piaszczystym dnie. Na pewno godna uwagi jest śruba na rufie oraz kotwice w części dziobowej. Środkowa część wraku jest mocno zdewastowana. Brak nadbudówek, ich resztki można odnaleźć jeszcze zagrzebane w dnie.