Dochodzenie w sprawie śmierci brytyjskiego nurka jaskiniowego wykazało, że przyczyną wypadku był jego rebreather. Nurek korzystał z jednostki znajdującej się w fazie rozwoju.
Do zdarzenia doszło 4 stycznia 2020 roku w miejscu znanym jako Lancaster Hole niedaleko Kirkby Lonsdale. 49-letni Simon Halliday zginął podczas eksploracji prowadzonej solo, kiedy był już stosunkowo blisko wyjścia. Mężczyzna był doświadczonym nurkiem jaskiniowym i członkiem Northern Section w Cave Diving Group (CDG).
Według raportu z dochodzenia na miejscu Halliday pojawił się z dwoma przyjaciółmi, Davidem McDonough i Kevinem Gannonem, których Poinformował, że zaplanowane przez niego nurkowanie zajmie nie więcej niż trzy godziny.
Jak się okazało mężczyzna używał rebreathera, który nadal jest w fazie rozwoju, a więc nie jest dostępny na rynku w normalnej sprzedaży. Z podanych informacji wynika, że w sprzęt został zaopatrzony przez firmę Sump UK.
Od momentu wejścia do wody, aż do wezwania służb ratowniczych, przyjaciele czekali na brzegu na swojego kompana przez cztery godziny. Policja w Cumbrii po otrzymaniu zgłodzenia zaalarmowała Cave Rescue Organisation, a na wezwanie odpowiedziało aż 40 członków i nurków zrzeszonych w CDG.
Ciało Hallidaya zostało odnalezione 60 metrów w głąb podwodnego przejścia. Dane pozyskane z komputerów nurkowych ofiary potwierdziły wersję, że pojawił się problem z rebreatherem i nurek skorzystał z butli bailoutowej.
Z opinii przedstawionej przez McDonougha w sądzie wynika, że Halliday lubił przesuwać granice i działać w ekstremalnych warunkach. Asystent koronera w Cumbrii, dr Nicholas Shaw, stwierdził, że najprawdopodobniej rebreather Hallidaya zawiódł, a zdarzenie zakwalifikowano jako nieszczęśliwy wypadek.
Fot. Cave Rescue Organisation
Polecamy wam również bardzo interesujący artykuł Marcina Bramsona, opublikowany w 13 numerze kwartalnika DIVERS24! Magazyn w wersji cyfrowej dostępny jest nieodpłatnie, natomiast wersję drukowaną możesz nabyć w naszym sklepie internetowym.