Aktualności Morze Bałtyckie Wraki

Wilhelm Gustloff – największa tragedia w dziejach żeglugi

Gustloff wypływający w morze

W obiegowej opinii funkcjonuje przekonanie, że największą morską tragedią w dziejach jest zatonięcie liniowca RMS Titanic. Takiemu stanowi rzeczy ciężko się dziwić. W końcu jest to bardzo znana historia, która na stałe zadomowiła się we współczesnej popkulturze. Jednak prawda jest nieco inna i o ile o zatonięciu brytyjskiej jednostki słyszał każdy, to o Wilhelmie Gustloffie już niekoniecznie.

Na dwa lata przed wybuchem II Wojny Światowej, w maju roku 1937, w hamburskiej stoczni Blohm und Voss ukończono budowę mierzącego prawie 209 metrów długości statku pasażerskiego. Jednostka od razu została namaszczona znamionami sukcesu na miarę potrzeb III Rzeszy. Przy wodowaniu obecny był sam Adolf Hitler, a na matkę chrzestną wyznaczono wdowę po zamordowanym rok wcześniej Wilhelmie Gustloffie.

Prince_wilhelm_gustloff4.18

Stworzony aby służyć klasie robotniczej jako statek wycieczkowy organizacji Kraft durch Freude (siła przez radość), na którym można zaznać zasłużonego odpoczynku, Gustloff mierzył 208,9 metra długości i 23,5 metra szerokości. Jego pojemność wynosiła 25484 BRT, a cztery 8-cylindrowe silniki MAN’a pozwalały rozwinąć prędkość 15,5 węzła. Ponieważ przeznaczenie jednostki było znane od samego początku, to nie było na nim podziału na klasy. Łączna liczba 1465 miejsc została rozdzielona na 221 kabin dwuosobowych i 239 kabin czteroosobowych, a nad wszystkim czuwała załoga w liczbie 590 ludzi.

-- Reklama --
Suchy Skafander Seal

W swojej przedwojennej historii Wilhelm Gustloff odbył około 50 rejsów wycieczkowych. Głównym celem tych wojaży były wody okalające Półwysep Apeniński oraz Norwegia. W kwietniu 1939 roku, wraz z innymi statkami (między innymi opisywanym przez nas SS Bremerhaven) udał się do Hiszpanii, skąd zabrał do Niemiec żołnierzy legionu Condor, walczących z komunistami po stronie generała Franco.

Lazarettschiff "Wilhelm Gustloff" in Danzig

II wojna światowa

Wraz z wybuchem II Wojny Światowej Gustloff podzielił los wielu innych niemieckich jednostek i został zamieniony w statek szpitalny – LazaretSchiff B. Następnie po kilku miesiącach i przejęciu przez Kriegsmarine, otrzymał nową rolę jako jednostka pomocnicza. Wyposażony w broń przeciwlotniczą i wyrzutnie bomb głębinowych zajmował się przewożeniem niemieckich oddziałów do miejsc, w których toczone były walki.

W 1943 roku, w trakcie alianckiego nalotu (najprawdopodobniej tego, w którym zbombardowany został M/S Stuttgart) Wilhelm Gustloff doznaje drobnych uszkodzeń od eksplodujących w pobliżu bomb. Zacumowany na nadbrzeżu w Gdyni przeczekał aż do początku 1945 roku, kiedy to w ramach rozpoczętej 21 stycznia akcji ewakuacyjnej „Hannibal”, miał ewakuować rannych żołnierzy i ludność cywilną w głąb Niemiec, chroniąc ich przed zbliżającą się ofensywą wojsk radzieckich i nieuniknionym odwetem ze strony Armii Czerwonej.

Ostatni rejs

30 stycznia 1945 roku, Wilhelm Gustloff opuścił port w Gdyni płynąc w eskorcie torpedowca Löwe. Ile osób znajdowało się wówczas na pokładzie? Tego dokładnie nie wiadomo. Załogę stanowiły 173 osoby, z kolei wśród ewakuowanych na pewno było 918 oficerów i marynarzy z II Dywizji Szkoleniowej Okrętów Podwodnych, 400 dziewcząt z kobiecego korpusu pomocniczego Kriegsmarine i 162 rannych żołnierzy Wermahtu. Według najbardziej zawyżonych szacunków łącznie na pokładzie statku mogło znajdować się ok. 10 tys. osób! Należy tutaj odnotować, że różne źródła nie są zgodne co do liczby pasażerów i dane te wahają się pomiędzy 7 a 10 tys. Pewne natomiast jest to, że statek był tak przeciążony, iż aby wyprowadzić jednostkę z portu potrzebne było pogłębienie toru wodnego.

Zatopienie

Wieczorem, o godz. 21:16, radziecki okręt podwodny dowodzony przez młodego oficera – kpt. Aleksandra Marinesko, wystrzelił w kierunku niemieckiego statku trzy torpedy. Wszystkie sięgnęły celu. Pierwsza trafiła w dziób, druga w śródokręcie, natomiast ostatnia w maszynownię. Eksplozje wywołały panikę na pokładzie Gustloffa, a sam statek w bardzo szybkim tempie zaczął przechylać się na lewą burtę.

1424caa356cd

Ogarnięty paniką i chaosem tłum ludzi rozpoczął walkę o życie. Ci którzy dotarli do szalup z przerażeniem stwierdzili, że części z nich nie da się opuścić. Wszystko dlatego, że służące do tego celu żurawiki po prostu zamarzły. Inne odczepiono zbyt wcześnie i wpadły do morza. Natomiast te wypełnione po brzegi ludźmi wywracały się na wzburzonym tego dnia Bałtyku. Trwało prawdziwe piekło. Ludzie walczyli o dostęp do szalup. Dochodziło do szarpaniny, bójek i padały strzały. Zdesperowani pasażerowie popełniali samobójstwa. Dla tych, którzy trafili do wody, nie było praktycznie żadnej szansy. Surowe warunki tej zimy w ciągu kilku minut powodowały śmierć w wyniku hipotermii. Po 65 minutach od trafienia Wilhelm Gustloff zniknął w mroźnej morskiej toni. Niemieckie jednostki skierowane w miejsce tragedii z akcją ratunkową ocaliły według różnych źródeł od 838 do 1252 osób. Liczbę ofiar szacuje się na 6600.

Archiwalne zdjęcie statku Wilhelm Gustloff

Ciężko dziś ocenić ile osób znajdujących się tego dnia na pokładzie straciło życie. Choć pewne jest jedno – jest to największa katastrofa morska w dziejach ludzkości. Doszukując się przyczyn trzeba zwrócić uwagę na wiele aspektów. Wśród nich np. przeładowanie statku, użycie uzbrojonej jednostki do ewakuacji ludności cywilnej,, czy wyruszenie w konwoju. Wreszcie nie bez znaczenia było też rozbicie dowództwa pomiędzy wysokich oficerów znajdujących się na pokładzie Gustloffa.

Wilhelm Gustloff wpływający do portu
Wilhelm Gustloff wpływa do portu
Wrak

W 1994 roku wprowadzono prawny zakaz nurkowania na wraku Wilhelma Gustloffa, uznając go za mogiłę wojenną. Wyjątku nie było nawet podczas kręcenia filmu dokumentalnego przez National Geographic. Dlatego ekipa pod kierownictwem Roberta Ballarda mogła skorzystać jedynie ze zdalnie sterowanego robota ROV. Sfilmowano wtedy wrak z zewnątrz, bez eksploracji jego wnętrza.

Szkic wraku Wilhelm Gustloff
Szkic wraku Wilhelm Gustloff Rys. Michał Rybicki

Nie jest jednak żadną tajemnicą, że na wraku już od wczesnych lat ’50 XX w., radzieccy nurkowie prowadzili intensywne prace. O tym czego szukali krążą różne legendy. Oczywiście te najbardziej popularne mówią o skarbach zrabowanych przez Niemców. W tym m.in. legendarnej już dziś Bursztynowej Komnacie, którą wywieziono z Królewca. Podjęto również nieudaną próbę podniesienia wraku.

W latach ’70 XX w. Naukowe Koło Badań Podwodnych „Rekin” na zlecenie Urzędu Morskiego w Gdańsku prowadziło inwentaryzację wraku Gustloffa. Materiał zgromadzony przez nurków z „Rekina” miał dać podstawy do kolejnej próby podniesienia wraku lub do jego wysadzenia. Ostatecznie skończyło się wysadzeniem masztu, który zagrażał żegludze w tym rejonie.


Więcej o różnych inicjatywach związanych z wrakami Morza Bałtyckiego, przeczytacie w wywiadzie z Tomaszem Stachurą zamieszczonym w 9 numerze kwartalnika DIVERS24! Magazyn w wersji cyfrowej dostępny jest nieodpłatnie, natomiast wersję drukowaną możesz nabyć w naszym sklepie internetowym.

Czytaj także

Wgrywam....

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Dalsze korzystanie ze strony oznacza wyrażenie zgody na wykorzystywanie plików cookies. Zgadzam się Czytaj dalej