Wrak Umbrii jest niewątpliwie magnesem przyciągającym do Sudanu nurków z całego świata. Doskonale zachowany, porośnięty koralami w znacznym stopniu sam powoli staje się częścią rafy. Nie bez powodu Hans Hass, austriacki pionier i odkrywca, który jako pierwszy nurkował na wraku w 1949 roku, opisał go w jednej z swoich książek jako „najlepszy wrak na świecie”. Umbria ma swój urok oraz magię i robi potężne wrażenie na odwiedzających. Również nietypowa historia zatonięcia i wybuchowy ładunek dodają dreszczyku emocji podczas nurkowaniu na tym wraku.
Statek został zbudowany przez spółkę Schiffswerks Rieherst w hamburskiej stoczni i 30 grudnia 1911 roku zwodowany pod nazwą Bahia Blanca, jako statek towarowo-pasażerski. Mógł zabrać na swój pokład do 2000 pasażerów i 9 tysięcy ton ładunku. Pływał na trasie Hamburg – Ameryka Południowa, przewożąc pasażerów i towary.
I wojna światowa zastała statek w Argentynie i Bahia Blanca została przejęta przez rząd tego państwa. Pod banderą argentyńską statek pływał do połowy lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy to został zakupiony przez rząd włoski i poddany modernizacji. Zmianie uległa również nazwa i od tej pory jednostka znana była jako Umbria. Przez następne lata statek pływał głównie po Morzu Śródziemnym i Morzu Czerwonym, dostarczając zapasy do włoskich kolonii położonych w Afryce.
Dramatyczna historia zatonięcia
W swój ostatni rejs do Massawa i Asab w Erytrei, wówczas włoskiej koloni, Umbria wypłynęła z Włoch w maju 1940 roku, zabierając na swoim pokładzie między innymi ponad 360 000 bomb o wadze od 15 do 100 kg, 60 skrzyń z detonatorami, worki z cementem, trzy Fiaty Topolino Lungo, 8600 ton amunicji oraz 1500 butelek z Prosecco. Choć trwała już II wojna światowa, to w tym czasie Włochy były jeszcze państwem neutralnym. Jednak wszyscy zdawali sobie sprawę, że przystąpienie do wojny, to tylko kwestia czasu. Umbria miała za zadanie dostarczyć uzbrojenie do włoskich koloni we wschodniej Afryce, aby wzmocnić obronę i umożliwić przyszłą włoską ekspansję na Czarnym Lądzie.
W dniu 3 czerwca 1940 roku, Umbria wpłynęła do Port Said na północy Egiptu, gdzie załadowała 1000 ton węgla oraz wodę, starając się wyglądać na normalny statek handlowy. Port kontrolowany przez brytyjską Royal Navy zgodził się na przepłyniecie Umbri przez Kanał Sueski na Morze Czerwone dopiero po trzech dniach. Zatrzymanie nastąpiło pod pozorem niezgodności w papierach. Brytyjczycy doskonale zdawali sobie sprawę jaki ładunek wiezie Umbria i że wcześniej czy później zostanie on użyty przeciwko Aliantom. Chcieli maksymalnie opóźnić, albo nie dopuścić do tego, by jednostka dostarczyła go do celu. Jednak Brytyjczycy nie mogli wtrzymywać Umbrii należącej do neutralnych Włoch w nieskończoność. Włosi mogli przewozić do swoich afrykańskich koloni co chcieli i w końcu pozwolono, aby statek wpłynął na Morze Czerwone w dniu 6 czerwca 1940 roku. W ślad za nim został jednak wysłany okręt HMS Grimsby, znajdujący się pod dowództwem kpt. por. Stevensa.
Umbria wyruszyła więc w podróż na południe, jednak została ponownie zatrzymana przez HMS Grimsby u wrót Port Sudan, najdalej na południe wysuniętego dużego portu należącego do Imperium Brytyjskiego (Sudan, tak jak i Egipt, były w tym czasie koloniami brytyjskimi), przy rafie Wingate, w dniu 9 czerwca 1940 r. Na statek wkroczył kapitan Stevens i 22 brytyjskich żołnierzy z krążownika HMS Leander, pod pozorem poszukiwania kontrabandy. Pierwszą rzeczą, którą zrobili Brytyjczycy po wejściu, było zajęcie radiostacji, tak, aby Umbria nie mogła komunikować się z dowództwem. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że wybuch wojny jest kwestią dni. Umbria spędziła więc noc na kotwicy, z Anglikami na pokładzie i okrętem HMS Grimsby blokującym jej możliwość odpłynięcia.
Rankiem 10 czerwca 1940 roku, kapitan Umbrii Lorenzo Muiesan, usłyszał przez swoje małe kieszonkowe radio, którego nie znaleźli Brytyjczycy, przemówienie Mussoliniego deklarującego przystąpienie Włoch do wojny. W tej chwili był jedyną osobą na pokładzie, która zdawała sobie z tego sprawę. Kapitan Muiesan był wielkim patriotą i nie chciał, aby cenny ładunek Umbrii wpadł w ręce wroga, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie on użyty przeciwko jego krajowi, ale niewiele mógł zrobić mając brytyjskich żołnierzy na pokładzie.
Sytuacja była dramatyczna. Włoski kapitan musiał działać szybko. Jedyną możliwością, aby cenny ładunek nie został przejęty było zatopienie statku, ale było to niezwykle trudne do wykonania. Kapitan Muiesan wykorzystał fakt, że Brytyjczycy nie zdawali sobie sprawy, iż wojna pomiędzy Aliantami a Włochami już się rozpoczęła i poprosił brytyjskich oficerów o możliwość zorganizowania ćwiczeń ratowniczych, aby podnieść morale nudzącej się załogi. Brytyjczycy zgodzili się. W momencie, w którym cała załoga znalazła się w łodziach ratunkowych, kapitan Lorenzo Muiesan zlecił pierwszemu mechanikowi odkręcenie wszystkich zaworów i zatopienie Umbrii. Zdziwieni Brytyjczycy mogli tylko obserwować powolne tonięcie statku, który w ciągu kilkunastu minut osiadł na rafie, w miejscu w którym cumował. Gdy Stevens zapytał kapitana Umbri dlaczego to zrobił, Muiesan wyjaśnił, że deklaracja wojny została złożona i od tej chwili są wrogami. Kapitan Stevens będąc pod wrażeniem czynu Muiesana kurtuazyjnie odpowiedział, iż nie są wrogami tylko przyjaciółmi. Jednak niewiele to pomogło kapitanowi. Dzień później on i cała uratowana załoga zostali internowani i resztę wojny spędzili w obozie jenieckim w Indiach, z którego jednak wielu nie wróciło.
Decyzja kapitana wzbudziła mieszane odczucia i stała się tematem wielu dyskusji. Dla jednych zatopienie Umbri było pierwszym heroicznym czynem dokonanym przez Włochów podczas II Wojny Światowej, inni całkowicie go potępiali. Historia okazała się bardzo okrutna dla Kapitana i jego załogi. Po zakończeniu wojny i powrocie do Włoch – pod pretekstem, iż zatopienie Umbrii odbyło się dzień przed oficjalnym rozpoczęciem wojny, Włoscy biurokraci odmówili wypłaty załodze Umbrii odszkodowania za wiele lat cierpienia w indyjskich więzieniach.
Z kolei Umbria razem z całym swym niebezpiecznym ładunkiem do dziś leży 5 km od Port Sudan, dokładnie w tym samym miejscu, w którym zatonęła. Gdyby nie jej wybuchowy ładunek i dramatyczna historia zatonięcia oraz olbrzymia atrakcyjność dla nurków, jej historia pewnie uległa by zapomnieniu. Ale pamiętać o Umbrii będą setki nurkowych turystów przyjeżdżających każdego roku do Sudanu.
Nurkowanie na wraku
Umbria leży na rafie Wingate na lewej burcie, przechylona pod kątem nieco większym niż 45º, około 5 km od Port Sudan. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym zatonęła. Nadal można podziwiać zarośnięte koralami łańcuchy oraz jej kotwice, rzucone pomiędzy skałami na rafie niedaleko od wraku. Umbria leży dosyć płytko i pod tym względem jest wrakiem łatwym w eksploracji. Dziób znajduje się na nieco ponad 30 metrach, a rufa odrobinę płycej. Część połamanych masztów mostku dalej prawie sięga powierzchni. Widoczność jest dosyć dobra, najmniej 20-30 metrów, a woda jest tu spokojna i bez prądów, gdyż wrak otoczony jest ze wszystkich stron przez rafę.
Łodzie nurkowe zwykle cumują w pewnym oddaleniu od wraku, do którego dopływa się pontonem. Dzięki temu Umbria trwa nieuszkodzona od czasów zatonięcia. Statek nie ma żadnych mechanicznych uszkodzeń po wybuchu bomb czy zderzeniu z rafą jak inne wraki – jej obecny wygląd zawdzięczamy tylko upływowi czasu. Największemu zniszczeniu uległy drewniane pokłady, których praktycznie już nie można zobaczyć, a z powodu korozji i sztormów zawaliły się maszty i kominy.
Nurkowania na Umbrii rozpoczynamy od wielkiej śruby okrętowej i steru, które są świetnie zachowane i całkowicie porośnięte koralowcami. Wpływając pod ster można przepłynąć pod całym wrakiem i wynurzyć się po jego lewej stronie, tuż pod czwartą ładownią. Można też okrążyć wrak od strony rufy podziwiając metalowe ażurowe konstrukcję pokładów rufowych. Przy okrążaniu Umbrii warto odpłynąć kilka metrów od wraku by ujrzeć ją w pełnej krasie.
Kontynuujemy nasze zanurzenie po lewej stronie wraku, obok głównego pokładu przemieszczamy się powoli ku dziobowi, podziwiając po kolei wszystkie ładownie, połamane maszty, mostek. A jest co podziwiać! Statek ma 155 metrów długości i ponad 18 metrów szerokości. Ponieważ nie został zniszczony żadnym wybuchem jest doskonale zachowany i stosunkowo łatwy do eksploracji.
Umbria ma do zaprezentowania 5 ładowni, z których najatrakcyjniejsze są trzy ładownie od strony dziobu, a także maszynownia, restauracja oraz kuchnia. Na sterburcie i bakburcie są dwa długie otwarte ciągi komunikacyjne, którymi bez problemu można przepłynąć. Na dnie, na głębokości około 35 metrów, w połowie długości wraku, po obu stronach zwalonego komina, leżą na dnie dwie szalupy ratunkowe. Przez bulaje i inne otwory możemy też zaglądać do wnętrza wraku. Ponieważ Umbria leży dosyć płytko, to do środka dociera dużo światła, tak, że użycie latarek w wielu miejscach jest całkowicie zbędne.
Na dziobie możemy obejrzeć dobrze zachowane windy i łańcuchy kotwiczne. Tu też warto odpłynąć kilka metrów od wraku, aby zobaczyć pełnię majestatu Umbrii. W drodze powrotnej penetrujemy górny pokład od strony sterburty. Ta część wraku położona jest dosyć płytko i przypomina koralowy ogród.
Wrak służy też za schronienie dla wielu morskich stworzeń. Przeróżne twarde i miękkie korale, gigantyczne muszle i anemony porastają prawie całą jego powierzchnię. W niektórych miejscach jest tak gęsto porośnięty, że nie widać nawet kawałka metalowej konstrukcji. Jest tu też mnóstwo małych i dużych ryb, które ucieszą oko nie tylko miłośników fauny.
Ponieważ droga powrotna przebiega na głębokości 5-10 metrów, można ją świetnie wykorzystać jako przystanek bezpieczeństwa. Pontony czekają na nurków zacumowane do rufy wraku.
Jakie skarby kryje Umbria w swoim wnętrzu?
Wybuchowe skarby Umbrii powodują, że podwodna zasada „niczego nie dotykaj” musi tu być ściśle przestrzegana. Nadal istnieje groźba, że tysiące bomb wraz z ze swoimi detonatorami (bomby nie są uzbrojone) mogą wybuchnąć. Badania przeprowadzone po wojnie przez Brytyjczyków ujawniły, że siła eksplozji materiałów wybuchowych zgromadzonych na statku byłaby tak duża, że zmiotłaby z powierzchni cały Port Sudan leżący w oddaleniu ok 10 kilometrów.
Maszynownia
Pośrodku wraku, tuż przed wielkim zwalonym kominem, znajduje się wejście do maszynowni. Wpływamy do wielkiej komory, na dnie której znajdują się metalowe schody, a za nimi 6 olbrzymich zbiorników ciśnieniowych na parę, która niegdyś zasilała dwa silniki statku i jego dwie śruby oraz mnóstwo przyrządów, manometrów i coś co może wyglądać na telegraf. Tu dochodzi już mało światła dziennego i niezbędne jest użycie latarek. Po prawej stronie zobaczyć możemy warsztat z całkowicie porośniętymi przez korale narzędziami.
Restauracja
Do restauracji (mesy) wiedzie długi korytarz oświetlony przez promienie słońca wpadające przez bulaje. Każdy miłośnik podwodnej fotografii będzie zachwycony możliwością zrobienia tu zdjęcia oraz grą świateł i cieni jaką można tu zobaczyć, a także niesamowitym klimatem tego miejsca.
Restauracja do której wpływa się przez niewielki otwór drzwiowy jest nieco bardziej mroczna i tajemnicza, wciąż z resztkami stołów i drewnianą podłogą, która powoli poddaje się upływowi czasu, tworząc niesamowitą strukturę.
Mostek
Dwa ciekawe korytarze wewnętrzne wzdłuż sterburty i bakburty z pomieszczeniami oficerskimi, łazienkami i warsztatami. Z głębszego korytarza można się dostać do kuchni i pomieszczeń zaplecza kuchennego.
Kuchnia
Małe pomieszczenie położone pod restauracją. Mieści maksimum 2-3 nurków na raz. Można tu zobaczyć 2 piece do pizzy i wielką misę do mechanicznego wyrabiania ciasta. Nie możemy zapomnieć, że to był włoski statek! Jest to najbardziej mroczna część wraku, do której nie dochodzi nawet promień światła dziennego. W sąsiednim pomieszczeniu w wielkiej skrzyni możemy znaleźć garnki i wielkie patelnie.
Ładownie
Trzy ładownie na dziobie są najlepiej zachowane i chyba najciekawsze do penetracji. Każda z nich kryje wybuchowy ładunek dostępny na trzech poziomach. Ponieważ Umbria leży na bakburcie, to cały ładunek przesunął się i zalega w dolnej części zasypując część przejść, natomiast w górnej części znajduje się dość miejsca by pomieścić grupę nurków.
W pierwszej ładowni możemy zobaczyć pomieszczenia dla załogi, z resztkami łóżek, skrzynie pełne materiałów wybuchowych oraz metalowe beczki.
W drugiej ładowni po prawej stronie od razu rzucają się w oczy omszałe butelki z winem Prosecco lub raczej po winie, gdyż w większości są one puste. Głębiej możemy zobaczyć skrzynie z amunicją i detonatorami. Niektóre opakowania już się porozpadały, tak, że naboje leżą na wierzchu.
Po lewej stronie ładowni znajduje się „Ściana Śmierci”, czyli wielki stos równiutko poukładanych jedna na drugiej olbrzymich bomb lotniczych. Ponad 5 tysięcy ton materiałów wybuchowych zgromadzonych w jednym miejscu robi ogromne wrażenie.
Atrakcją trzeciej ładowni są 3 Fiaty Topolino 1100 w wersji Lungo, czyli przedłużonej, wyprodukowane specjalnie do poruszania się po pustyniach. Leżą one na boku, jeden na drugim, wciśnięte w niewielki luk na pierwszym poziomie ładowni. Samochody mimo upływu czasu są doskonale zachowane i mają nawet szyby w oknach. Opływamy je od prawej strony, bardzo uważając, aby nieostrożnym ruchem płetw nie podnieść mułu z dna i nie ograniczyć widoczności następnym nurkom. Miejsca nie ma za dużo i nie łatwo tu trafić. Na tych głębszych poziomach możemy również zobaczyć ścianę powstałą ze skamieniałych worków pełnych cementu oraz drewniane skrzynie pełne materiałów wybuchowych.
Dwie ładownie blisko rufy nie są dobrze zachowane i w większości są zawalone. Jednak tu też można podziwiać skrzynie z amunicją i bomby lotnicze.
Nurkowanie na tym wraku spodoba się nie tylko miłośnikom „metalu”. Tu można przez chwile poczuć się jak pionier i odkrywca, gdyż przy każdym kolejnym nurkowaniu na wraku można zobaczyć coś nowego. Po sudańskim Morzu Czerwonym pływa tylko kilka łodzi nurkowych, więc zwykle mamy cały wrak tylko dla siebie i możemy go penetrować w dowolny, najbardziej odpowiadający nam sposób.
Wrak jest wciąż dziewiczy, oddany we władanie naturze. Nie widać śladów eksploracji i dewastacji, tak, jak można to zaobserwować w przypadku innego sławnego wraku Morza Czerwonego, znajdującego się na terytorium Egiptu i odwiedzanego przez setki nurków dziennie Thistlegorma.
Jest szansa, że taki nienaruszony pozostanie przez kolejne lata, ukazując swe tajemnicze piękno następnym pokoleniom nurków.
Umbrię można odwiedzić tylko korzystając z jednej z kilku łodzi safari pływających w Sudanie. Autorka jest instruktorem i przewodnikiem na jednej z nich, łodzi Dolce Vita, pływającej dla najstarszej firmy organizującej safari nurkowe w Sudanie – Blu Dive and Dream Red Sea – www.blusudan.com