W jednym z fiordów na terenie Norwegii natrafiono na wrak bombowca, który po wstępnych oględzinach sklasyfikowano jako maszynę Royal Air Force. Szczątki odnalezione na głębokości ok. 185m to pozostałości bombowca Halifax, który jak ustalono, najprawdopodobniej brał udział w ataku na legendę Kriegsmarine – niemiecki pancernik „Tirpitz”.
Tego niezwykle ciekawego odkrycia dokonano podczas prac przy rurociągu na północy Norwegii. W pewnym momencie prac natrafiono na nietypowy obiekt. Grupa studentów pracujących przy tym projekcie natychmiast zadecydowała o wysłaniu na dno robota ROV, by lepiej przyjrzeć się znalezisku. Niedługo po tym, obraz z kamery robota dokonującego inspekcji, ujawnił nieznany dotąd wrak bombowca Halifax. W wyniku podjętych prac udało się ustalić, że niemal na pewno jest to jednostka W7656.
Już podjęto decyzję o objęciu wraku specjalną ochroną jako mogiłę wojenną, gdyż najprawdopodobniej w środku wciąż znajdują się szczątki dwóch zaginionych członków załogi Halifaxa, który został trafiony przez ciężki ogień przeciwlotniczy w 1942r, podczas nieudanego ataku na najpotężniejszy okręt wojenny w owym czasie – pancernik „Tirpitz”.
Po trafieniu załodze Halifaxa udało się jeszcze awaryjnie lądować na wodzie, po czym czterech z sześciu członków załogi, szczęśliwie się ewakuowało. Nie wiadomo jednak co stało się z nawigatorem w osobie starszego sierżanta Alberta Columbine i radiotelegrafistą Arthurem Evansem. Najprawdopodobniej utonęli, kiedy maszyna poszła na dno.
Warto wspomnieć, że swoich kolegów próbował odszukać jeszcze strzelec ogonowy, sierżant Pomroy. Niestety samolot tonął bardzo szybko i Pomroy sam musiał się ewakuować a następnie dołączyć do trójki kolegów czekających na tratwie.
Czwórkę brytyjskich lotników dryfującą w tratwie ratunkowej, po trzech godzinach uratowali Norwegowie. Następnie przekazano ich w ręce niemieckich władz okupujących w tym czasie Norwegię. Ocalała część załogi W7656 spędziła resztę wojny w obozie jenieckim w Niemczech.
W ciągu ostatnich siedmiu dekad podejmowano wiele prób odnalezienia zaginionego Halifaxa W7656, jednak żadna z nich nie zakończyła się sukcesem. Dopiero obiekt przypadkowo napotkany podczas prac inżynieryjnych przy rurociągu, pozwolił zakończyć poszukiwania sukcesem. Co ciekawe, głębokie i zimne wody norweskiego fiordu zakonserwowały wrak w idealnym stanie.
Mimo, że na wraku nie udało się odnaleźć żadnych oznaczeń, które pomogły by bezsprzecznie ustalić jego tożsamość, to nikt w Anglii nie ma wątpliwości, że jest to jednostka W7656. Jak wyjaśniają historycy i specjaliści w temacie, wskazuje na to przede wszystkim miejsce jego odnalezienia.
Norwegowie o swoim znalezisku od razu poinformowali brytyjską ambasadę oraz norweskie Muzeum Lotnictwa. Na razie nie wiadomo co dalej stanie się z wrakiem i czy zostaną podjęte dalsze działania mające na celu odnalezienie i wydobycie szczątków dwóch zaginionych lotników RAF.
„Pozostałości bombowca nadal należą do Wielkiej Brytanii, ale znajdują się pod naszą opieką, jako że spoczywają w norweskich wodach. Mamy powody przypuszczać, że we wnętrzu wraku wciąż znajdują się szczątki dwóch lotników i zgodnie z norweskim prawem, nikt nie może prowadzić jakiejkolwiek eksploracji tego miejsca, bez otrzymania odpowiednich zezwoleń. Jakakolwiek poszukiwania będą wymagały wykorzystania nurków i ta kwestia pozostaje w gestii brytyjskich władz” – powiedział kierownik norweskiego Muzeum Lotnictwa – Anders Utjaard.
„Tirpitz” sfotografowany w trakcie nalotu
Przedstawiciel brytyjskiej ambasady w Oslo potwierdził, że wpłynęło do placówki zawiadomienie o znalezisku i w tym momencie prowadzone są przygotowania i konsultacje z wydziałem historycznym RAF, co do działań, jakie należy podjąć w tej sprawie.
Z ustaleń prasy wynika również, że potomkowie Alberta Columbine cieszą się, że samolot udało się odnaleźć, chcieliby jednak, aby nie zakłócać spokoju wiecznego ich ojca i nie życzą sobie wydobywania jego szczątków.
Źródło: telegraph.co.uk