Swego czasu przeglądając zakamarki sieci, zauważyłem dosyć niecodzienne zdjęcie. Otóż uwieczniony był na nim nurek-fotograf i jego model – olbrzymi wąż. Dla wielu osób temat wydać mógłby się niezbyt interesujący, ot kolejny mistrz photoshopa, albo wariat szukający śmierci w gadzich objęciach. Jako osoba dociekliwa, a na dokładkę nurek i posiadacz sporych rozmiarów węża boa, postanowiłem sprawdzić co się kryje za ową fotografią.
Przeszukując internet trafiłem w końcu na blog „photo in natura”, należący do biologa – Daniela De Granville. Jak się okazuje Daniel wraz z dwójką znajomych – Franco Banfim i Jirim Reznicek, wykonali zdjęcia nurkując w Formoso River, niedaleko Bonito w Brazylii. Tak więc nie ma mowy o żadnym oszustwie, są to autentyczne zdjęcia anakond o długości 7 metrów, wykonane w ich naturalnym środowisku! (w końcu dziś nurkowanie z rekinami z wykorzystaniem klatki zabezpieczającej stało się rekreacją).
Jak wyjaśnia na swoim blogu De Granville, teren w który zapuścił się wraz z towarzyszami, jest położony z daleka od miast (Campo Grande 186 km), atrakcji turystycznych i znajduje się w strefie, do której niewielu ma dostęp. Pozwolenia na odwiedzenie tego niezwykłego regionu dostają zazwyczaj jedynie naukowcy i ekipy filmowe.
[blockquote style=”2″]„Anakondy to bardzo nieśmiałe zwierzęta. Unikają miejsc stale uczęszczanych przez ludzi, zdecydowanie bardziej wolą zaszyć się tam, gdzie nie będą niepokojone” – twierdzi Daniel De Granville. „Zobaczenie zwierzęcia tej wielkości, na jednej z wycieczek dla turystów, jest niemal niemożliwe” – dodaje po chwili.[/blockquote]
Wśród członków ekspedycji znaleźli się fotografowie z Chin, Czech i Szwajcarii oraz przedstawiciel biura podróży, specjalizującego się w robieniu podwodnych filmów. Region, w którym postanowili realizować swój materiał, to jeden z najbardziej dziewiczych terenów w Brazylii. Władze stanowe bardzo dbają o zachowanie go w niezmienionym kształcie i skrupulatnie ograniczają liczbę turystów.
[blockquote style=”2″]„Pierwsze godziny naszej wyprawy nie rozpieszczały nas. Musieliśmy przebyć kilka wodospadów, w łodziach załadowanych ciężkim i drogim sprzętem, przeciskaliśmy się pod zwalonymi drzewami, przedzieraliśmy się przez gęste chaszcze i przez cały czas walczyliśmy ze złaknionymi krwi insektami. W końcu, udało nam się znaleźć miejsce, gdzie znacznie zwiększyliśmy nasze szanse, na obserwację tych niesamowitych zwierząt. Spędziliśmy kilka dni nurkując i zbierając materiał” – napisał na swoim blogu biolog.[/blockquote]
Jak się okazuje, anakonda mimo swych olbrzymich rozmiarów i śmiertelnego uścisku, nie jest wcale taka straszna (czyżby wpływ znanego filmu i braku wiedzy, jak to było z rekinami i legendarną produkcją pana Spielberga?).
[blockquote style=”2″]„To bardzo tolerancyjne zwierzę. Pod wodą spędziliśmy w jego obecności ponad 40 min, dogrywając kolejne ujęcia. Jeżeli turysta ma do czynienia z anakondą, to istotne jest, aby nie blokować jego drogi ucieczki, nie straszyć hałasem, ani nie szturchać w celu przesunięcia – to może nam tylko zaszkodzić” – przestrzega De Granville.[/blockquote]
Jak więc widzicie zdjęcia, które budziły tyle wątpliwości i ironicznych uśmieszków, okazały się autentyczne. Natura i człowiek zaskoczyli po raz kolejny. Okazuje się, że anakonda, to całkiem niegroźne stworzenie, o ile nie zechcemy zbyt mocno ingerować w jego świat. Ekipa filmowców, wykazując należny przyrodzie szacunek, zdobyła niesamowite zdjęcia i być może, rozpoczęła budowanie całkiem innego obrazu tych olbrzymich gadów, niż mieliśmy do tej pory w naszych głowach.
Źródło: photo-in-natura.blogspot.com
Foto: Daniel De Granville, Franco Banfi