Trójmiejska grupa nurków technicznych Baltictech odnalazła wrak niemieckiego parowca Karlsruhe, który został zatopiony wiosną 1945 roku. Jednostka przewożąca spory ładunek była ostatnim statkiem, który opuścił Piławę przed zajęciem Prus Wschodnich przez Armię Czerwoną.
Najnowsze odkrycie to kolejny ciekawy wrak zlokalizowany w ramach poszukiwania i identyfikacji jednostek biorących udział w Operacji Hannibal, największej akcji ewakuacyjnej w historii prowadzonej droga morską. Członkowie grupy Baltictech postanowili wykorzystać sprzyjające okoliczności i zintensyfikowali prace prowadzone w tym zakresie.
Karlsruhe był starym niewielkim statkiem, ale w tamtych czasach liczyła się każda jednostka zdolna ewakuować ludzi na zachód. Szukaliśmy jego wraku od ponad roku, kiedy to zdaliśmy sobie sprawę, że może to być najciekawsza, nieodkryta dotąd historia z dna Bałtyku. Karlsruhe wyruszył w swoja ostatnią podróż pod silną eskortą z całkiem sporym jak na ten statek ładunkiem. Wrak spoczywa kilkadziesiąt kilometrów na północ od Ustki na głębokości 88 metrów. Jest praktycznie nietknięty. W jego ładowniach odkryliśmy pojazdy wojskowe, porcelanę oraz wiele skrzyń z nieznaną jak na razie zawartością – powiedział Tomasz Stachura.
SS Karlsruhe został zbudowany w stoczni G. Seebec Bremerhaven w roku 1905. Statek mierzył niemal 67 metrów długości i nieco ponad 10 metrów szerokości. W swój ostatni rej parowiec wyruszył 40 lat później z Piławy, stanowiącej wówczas jeden z portów Królewca.
Kiedy jednostka opuszczała port 12 kwietnia 1945 r., na pokładzie znajdowało się 150 żołnierzy pułku „Herman Gornig”, 25 robotników kolejowych oraz 888 uchodźców. Wraz z załogą liczba osób zaokrętowanych na starek wynosiła łącznie 1083. Jednak nie tylko ludzie znaleźli się na pokładzie Karlsruhe. Statek zabrał również 360 ton „towarów zwrotnych” w nierównych skrzyniach oraz pojazdy wojskowe.
Historia i dostępne dokumentacje wskazują, że niemiecki parowiec Karlsruhe w wielkim pośpiechu i z dużym ładunkiem opuszczał port, po tym, jak Niemcy musieli ewakuować Królewiec. To wszystko zebrane w całość pobudza ludzką wyobraźnię. Odnalezienie niemieckiego parowca oraz skrzyń z nieznaną na chwilę obecną zawartością, spoczywających na dnie Bałtyku, może być znaczące dla całej historii – tłumaczył Tomasz Zwara, nurek i członek ekipy Baltictech
Pod Helem utworzony został konwój składający się z czterech frachtowców i trzech trałowców, który opuścił redę Helu 12 kwietnia wieczorem. Nad ranem 13 kwietnia jednostki zostały wykryte przez radzieckie samoloty, które zaatakowały i następnie zatopiły Karlsruhe. Statek trafiony torpedą lotniczą zatonął w ciągu zaledwie 3 minut. W takich warunkach nie może dziwić fakt, że z jego pokładu uratowano zaledwie około 100 osób.
Ponieważ pozycja ataku podana przez sowieckich lotników była nieprecyzyjna, to również późniejsze zlokalizowanie wraku nie było łatwe i miejsce ostatniego spoczynku niemieckiego parowca oraz jego pasażerów pozostawało nieznane aż do dziś.
Na koniec warto wspomnieć, że o odnalezieniu wraku rozpisują się dziś również media głównego nurtu, którym niestety ewidentnie brak nieco rozeznania w temacie. W efekcie informację o odnalezieniu w Bałtyku stosunkowo niewielkiego parowca SS Karlsruhe, opatrzono omyłkowo zdjęciami potężnego krążownika, który nosił te samą nazwę i został ostatnio zidentyfikowany w wodach Morza Północnego.
Więcej na temat odkrycia i eksploracji wraku Karlsruhe przeczytacie w nadchodzącym, jesiennym numerze Magazynu DIVERS24. Tymczasem polecamy lekturę znajdującego się poniżej wywiadu z Tomaszem Stachurą, w którym opowiada o poszukiwaniu wraków jednostek biorących udział w Operacji Hannibal.