Te kilka dni zleciało w oka mgnieniu. Już po wszystkim. Niestety. Jednak to były cztery ekscytujące dni wypełnione przez nurkowania, prelekcje, obcowanie z przyrodą (łąki, głazy, krowy, bociany i osy) oraz spotkania towarzyskie.
Nasze najgłębsze, polskie Jezioro Hańcza nie rozpieszczało temperaturą poniżej termoklimy. Pierwsze sześć metrów głębokości to temperatura na poziomie 21-22°C. Wystarczyło jednak zanurzyć się ciut niżej i od razu lodowate 5°C. A pomiędzy praktycznie nic.
Ucieszył się Kuba z Santi, komentując powyższą okoliczność w sposób następujący:
[blockquote style=”2″]„Bardzo dobrze, to jest właśnie nasz rynek zbytu”.[/blockquote]
Zimno od siódmego metra głębokości wynagrodziły nam niesamowite polskie raki, spotykane już bardzo rzadko. Niektóre niemal wielkości homarów! Chowały się w swoich grotach wykopanych w iłowych ściankach i glinianych zboczach.
Co odważniejsze wychodziły na przechadzkę pomiędzy kamieniami i można było spotkać kilku przedstawicieli gatunku na raz.
Była też sosna. A nawet dwie, z których jedna okazała się świerkiem, ale o tym wiedzą uczestnicy wieczornych rozmów omawiających nurkowania.
Jak na Diving Demo Days przystało, było mnóstwo sprzętu do testowania. Ogrzewanie i oświetlenie od Ammonite oraz suche skafandry i ocieplacze od Santi. Przez Seux wraz z CN CTN Piórewicz został udostępniony najnowszy model skutera VR, który robi niezłe wrażenie.
Pod kątem noclegowo-żywieniowym obsługiwało nas CN Banana Divers i jak okazało się na miejscu, sama nazwa obliguje wskazując na niekończące się pokłady bananów oraz dobrego towarzystwa i humoru.
Parkingi nr 1, 2 i 3 były sukcesywnie oblegane, a niezmienna od dłuższego już czasu opłata, w wysokości 10 PLN, była pobierana przez właścicieli, którzy skrzętnie (babcia na ławeczce, a dziadek na Junaku) odnotowywali numery rejestracji w swoich papierowych twardych dyskach.
Foto: Marcin Pawełczyk, Wojciech Zgoła