13 stycznia u wybrzeży Toskanii, rozbił się luksusowy statek Costa Concordia. Od tamtej pory włoscy nurkowie prowadzą przeszukanie wraku w celu odnalezienia wszystkich ofiar katastrofy. Jest to bardzo trudne zadanie, gdyż wrak nie jest stabilny i grozi mu osunięcie na znacznie większą głębokość. Dodatkowo, jak podaje w swojej relacji Fabio Paoletti – jeden z nurków eksplorujących wnętrze Concordii, w środku panuje totalny chaos.
Paoletti jest doświadczonym nurkiem jaskiniowym, który na przestrzeni wielu lat, przeszukiwał już wiele wraków i wyławiał ciała ofiar katastrof. Nigdy jednak nie przyszło mu się mierzyć z zadaniem tak trudnym i niebezpiecznym, jakim jest mająca 17 pokładów Costa Concordia.
„Tego typu nurkowanie jest bardzo ciężki dla psychiki. Za każdym razem odczuwam strach przed nieznanym. Przebicie się przez korytarze jest trudne i bardzo męczące. Widoczność waha się na poziomie 10-80cm, a my musimy przeczesać każdy skrawek wraku. Po drodze mijamy całą masę rzeczy ubrania, obrusy, po prostu wszystko co znajdowało się w środku, teraz tworzy jeden wielki chaos” – powiedział Paoletti.
Ze względów bezpieczeństwa, nurkowie przeczesują wnętrze wraku w parach. Centymetr po centymetrze przemieszczają się powoli przez mroczne wnętrza. Niejednokrotnie muszą przeciskać się do małych pomieszczeń, w których istnieje duże ryzyko uwięzienia. Aby mieć pewność, że wszystko dokładnie sprawdzą, poruszają się zygzakiem.
„Każde nasze zejście trwa do 50min. Jesteśmy podczas niego wyposażeni w 3 butle z gazami. Jedną deponujemy gdzieś po drodze, tak na wszelki wypadek, gdyby w trakcie powrotu skończyło nam się powietrze. Jeżeli nie wrócimy w wyznaczonym czasie, wysłana zostaje kolejna para, w celu odnalezienia nas. Największym niebezpieczeństwem, jest to, że można zaplątać się w przewodach elektrycznych unoszących się w toni. Przyrządy do cięcia, to jeden z najważniejszych elementów wyposażenia” – kontynuuje Paoletti.
Do tej pory wyłowiono 17 ciał. Mimo, iż akcja określana jest cały czas jako ratownicza i szuka się zaginionych osób, włoski nurek nie pozostawia złudzeń, co do szans przeżycia kogokolwiek uwięzionego we wraku.
„Gdyby ktokolwiek był uwięziony w jednym z pomieszczeń i np. pukał, wołał o pomoc, na pewno byśmy to usłyszeli, ale to musiał by być cud. Czasami mamy wrażenie, ze znaleźliśmy ciało, ale okazuje się być ono unoszącą się kurtką, lub czymś podobnym” – relacjonuje dalej.
Kiedy statek wpadł na skaliste wybrzeże, na pokładzie Costa Concordia, znajdowało się 4229 pasażerów, z 60 krajów. Chaos towarzyszący akcji ewakuacyjnej był ogromny. Teraz Paoletti i jego 9 ludzi, nim posuną się dalej, muszą zaczekać, aż saperzy wysadzą otwory, korzystając z mikro-ładunków wybuchowych. Powstają jednak obawy, czy eksplozja nie doprowadzi do osunięcia się wraku w morską toń.
W trakcie poszukiwań, nurkowie mają zalaminowaną mapę, z rozkładem pomieszczeń, które przeszukują. Myśl o utracie kontaktu z poręczówką i zgubieniu się, nie zaprząta głowy Fabio. Jak sam twierdzi, nie stać go na panikę czy nawet zamartwianie się. Koncentracja jest tu kluczowym elementem.
„Na dole nie ma czasu, aby myśleć o czymkolwiek. Trzeba wykonać powierzone nam zadanie. Z kolei na powierzchni, jesteśmy zbyt wykończeni, żeby się jeszcze dodatkowo zadręczać czarnymi myślami” podsumowuje Fabio Paoletti.
Źródło: calgaryherald.com
Foto: EU Humanitarian Aid and Civil Protection