Aktualności Freediving Zawody

Extremall 2018 – relacja

Do samego końca trwaliśmy w niepewności czy będzie jak startować i pod czym nurkować. Jeszcze kilka dni przed datą zawodów lód był, lecz nadciągnęła już odwilż, mimo to wszyscy wierzyliśmy, że w tym roku „Extremall” odbędzie się w swojej najpiękniejszej formie czyli w wykutym przeręblu.

W piątek po południu dotarliśmy nad Hańczę, do miejscowości Mierkinie, gdzie jest nasz ukochany Dom Gościnny Państwa Marcinkiewiczów. To tam rozegrany został „Extremall” w 2016 roku, a także kilka innych letnich imprez freedivingowych. Wówczas lodu nie było, ale zawody też się odbyły. To, co zobaczyliśmy na miejscu przynosiło dwuznaczne myśli. Z jednej strony leżący śnieg wokół jeziora dawał nadzieję, że lód jest wystarczająco gruby i wytrzyma do kolejnego dnia. Z drugiej strony, gdzie nie gdzie plucha i błoto wskazywały, że lód topnieje z minuty na minutę, bo temperatura od kilku dni była tam dodatnia. Po wejściu do domu gospodarze uspokoili nas natychmiast – lód jest i wciąż jest wystarczająco gruby, aby po nim chodzi. Robert, Marcin i Patryk sprawdzili to na własnej skórze podczas rąbania przerębla. Hura, zawody w tym roku zostaną rozegrane pod lodem! – pomyślałam.

_IMG_6205

Wieczorem po zjechaniu się wszystkich uczestników i sędziów z odległych stron Polski, takich jak Gorzów Wlkp., Kraków, Poznań, Trójmiasto czy Warszawa, a także z Wielkiej Brytanii (!), odbyło się spotkanie organizacyjne. W ramach spotkania omówione zostały szczegółowo zasady bezpieczeństwa, aby zachować odpowiedni dystans od przerębla, nie gromadzić się w grupy na małej przestrzeni i poruszać się po lodzie bardzo spokojnie. Dalej zaprezentowana została procedura zabezpieczenia zawodnika, który podejmować będzie swoją próbę. Ustalono osoby odpowiedzialne za asekurację i ich zadania oraz zakres czasowy, tak aby, nie zmarzli i mogli zapewnić pełną opiekę nurkującym. Na koniec rozlosowano numery startowe. Podczas tych zawodów, kolejność startowa może mieć znaczenie, bo później startujący zawodnicy znają czas tych nurkujących wcześniej. Ponad to, obserwując kolejnych freediverów wesoło wydrapujących się z wody, jakiekolwiek obawy maleją, że coś co robimy może być niebezpieczne. Szczęśliwie zostałam wylosowana jako przedostatnia w kolejności i bardzo się z tego ucieszyłam.

-- Reklama --
Suchy Skafander Seal

_IMG_6257

W tym roku na liście zawodników znalazło się dziewięcioro śmiałków, a pośród nich 2 kobiety. Nigdy jednak w „Extremallu” nie było podziału na kategorię damską i męską, więc miałyśmy świadomość, że o zwycięstwo w zawodach przyjdzie nam się zmierzyć i z zimnem i ze zdolnościami panów. Lecz dla wszystkich nas, te zawody to głównie radość ze spotkania freediverów z różnych zakątków w kraju i celebrowania nurkowania zimą, pod lodem, ale w bezpiecznych warunkach i z odpowiednią asekuracją. Mimo to, każdy z nas chciałby zostać zwycięzcą najbardziej „extremallnych” zawodów freedivingu w Polsce, a więc miał własną strategię jak zanurkować na 15 metrów i wynurzyć się jak najpóźniej, by uzyskać jak najdłuższy czas nurkowania. Złotą zasadą bezpieczeństwa było, aby na powierzchnię wynurzyć dowolną część ciała przed upływem 3 minut od zanurzenia. Jednak przed wynurzeniem ust można było kontynuować nurkowanie w formie „statyki”, by wydłużyć swój czas. W przypadku niezastosowania się do tej zasady, zawodnik lub zawodniczka zostałby natychmiast wyciągnięty z wody wraz z liną, do której był przywiązany przy pomocy specjalnej smyczy.

_IMG_6249

W sobotę 27. stycznia wszyscy rano wygrzewali się przy kominku. Większość osób nic nie jadła, by możliwie obniżyć swój metabolizm przed nurkowaniem, co zwyczajowo stosuje się w przypadku statyki, gdyż wydłuża to czas bezdechu. Brak śniadania niestety naraża też na szybsze wychłodzenie ciała i przed nurkowaniem na głębokość przez niektórych znawców nie jest polecane by nurkować na czczo. Przed godziną 10. sędziowie ruszyli nad przerębel i ustawili boję z liną, rozłożyli deski na brzegach i zabezpieczyli miejsce startu. Stanowisko było gotowe na pierwszego zawodnika. Był nim Patryk, który pierwszy raz startował w tych zawodach. Poradził sobie dzielnie z głębokością i osiągnął wynik 1 minuty 15 sekund. Wiemy, że mógłby wydłużyć swoje nurkowanie – gdyby tylko tak chciał. Z resztą jak wszyscy pozostali. Jako drugi wystartował Borys i osiągając rezultat 1’38” przesunął się na prowadzenie. Z trzeciej pozycji zaatakował Filip i znaczenie podniósł poprzeczkę nabierając świeżego, mroźnego powietrza znad tafli po nurkowaniu trwającym 2’48”. Następnie z próbą zmierzył się Marcin osiągając 1’38”. Dalej wystąpiło dwoje debiutantów, którzy mogli się tylko spodziewać co czeka na nich pod lodem… Diana osiągnęła czas 1’29” a Bartek 2’06”. Jako 7. z zawodników startował Robert, który jeszcze do niedawna piastował tytuł rekordzisty Polski w statyce. Spodziewaliśmy się, że może przejąć on prowadzenie w klasyfikacji i zrobił to uzyskując świetny wynik 3’07”. Tym samym nadeszła kolej na mnie.

_IMG_6229

Gdy dotarłam na miejsce startu czułam lekką ekscytację, bo doskonale wiedziałam co mnie czeka tam na dole. Na 2 minuty przed zanurzeniem weszłam do wody, podpięłam smycz i zajęłam komfortową pozycję, która pozwalała mi oddychać spokojnie i zrelaksować całe ciało. W ten sposób rytm pracy serca spowalnia jeszcze przed startem i pozbywając się zbędnego napięcia łatwiej zanurzyć się w mroźną otchłań. Nie czułam strachu, lecz radość, że za chwilę będę pod wodą, a tam wszystko zatrzyma się na długość jednego oddechu, jeszcze szybciej i bardziej doraźnie niż nurkując w ciepłych wodach. Gdy oficjalnie odliczany czas zbliżał się do końca nabrałam pełne płuca powietrza i wciągnęłam się pod wodę. Pierwsze chwile są niezwykle ważne. Zanim organizm rozpozna gdzie jest i co go czeka, pracuje wciąż w takim trybie jak na powierzchni, a być może nawet jeszcze na wyższych obrotach. Wykonałam kilka podciągnięć na linie naprzemiennie z wyrównywaniem ciśnienia w uszach, aż po kilkunastu sekundach poczułam jak kaptur przykleja mi się do uszu. To znak, że muszę zrobić coś bardzo mało przyjemnego – napuścić wody do kaptura, by trafiła ona do uszu i umożliwiło to wyrównywanie ciśnienia na dalszej drodze do talerzyka. Woda miała temperaturę około 2 stopni Celsjusza. Prawie bolało, ale tylko przez chwilkę. Wykonałam kilka kolejnych podciągnięć, a po chwili poczułam jak moje ciało powoli zaczyna opada. Nie było gdzie się spieszyć i po co. Wiedziałam, że głębokość 15 metrów osiągnę bez problemów, a ewentualne szybkie awaryjne wypłynięcie na powierzchnię to maksymalnie 20-30 sekund. W tej chwili przypomniałam sobie, że nie włączyłam timera, który miał odliczyć mi czas kiedy mam rozpocząć wynurzanie, by przed upływem 3 minut być z powrotem na powierzchni. To nic pomyślałam, miałam też komputer, który orientacyjnie wskazywał czas od chwili rozpoczęcia nurkowania. Obróciłam ciało nogami w dół i powoli opadałam. Zobaczyłam światło przymocowane do talerzyka i sam talerzyk z „biletami”, a jeden z nich miałam przynieść sędziom na powierzchnię. Zanim po niego sięgnęłam, zawisłam nad nim i rozejrzałam się dookoła. Było w miarę jasno. W toni zauważyłam jakiś drobiazg, na który zawiesiłam swój wzrok. Poczułam jak wewnątrz wszystko pracuje na najwolniejszych obrotach. Rytm serca był jeszcze wolniejszy niż zwykle. Musiałam zerkać na zegarek by nie przegapić momentu do wynurzenia. Sięgnęłam po bilet i bardzo powoli zaczęłam się wynurza. W końcu zauważyłam jak komputer pokazuje 2’40” i uznałam, że najwyższa pora dotrzeć na powierzchnię i to w trybie szybkim, bo z uwagi na opóźnienie w załączeniu komputera nie znałam dokładnego czasu. Jak powiedzieli mi później sędziowie, na powierzchni pojawiłam się po upływie 2’57”, a więc w ostatniej chwili! Tam jednak nie było już tak przyjemnie. Przy powierzchni woda jest najzimniejsza, a ciśnienie najniższe i przez to organizm intensywniej zachęca freedivera do nabrania oddechu. Nurkowanie przestało być dla mnie przyjemne w tej formie. Wynurzyłam się. Nabrałam powietrza, wykonałam procedurę i pokazałam bilet. Nurkowanie zaliczone z czasem 3’09” – najlepszym wynikiem do tej pory. Lecz pozostał jeszcze jeden zawodnik.

_IMG_6320

Choć osoby startujące na końcu, mogą podpytać jak poszło innym, poznać czas i zaplanować wynurzenie w odpowiedniej chwili by osiągnąć lepszy rezultat, to najczęściej tego nie robią. Aby nurkowanie było swobodne i przyjemne najlepiej nie wyznaczać sobie konkretnego czasu, by nie wywierać na sobie wewnętrznej presji, a wynurzyć się po prostu w odpowiedniej chwili, kiedy uznamy to za słuszne. Nie znałam czasu Roberta przed swoją próbą, a Jacek nie pytał o mój – wynurzył się po upływie 3 minut i 5 sekund. Oznaczało to, że przypadkiem wygrałam ja – 8. edycję „Extremalla” wygrała kobieta 🙂

_IMG_6381

Była to już 8. edycja tej „Extremalnej” freedivingowej imprezy zorganizowanej przez Stowarzyszenie Freediving Poland. Sponsorami tegorocznych zawodów byli BANDI Cosmetics i Baltica, która ufundowała ciepłe czapki i bluzy. Kolejna edycja „Extremalla” odbędzie się za 2 lata – już nie możemy się doczekać i ciekawi nas – czy znów dopisze lód?

Wyniki 8. edycji Extremalla – 27. stycznia 2018:

1. Agnieszka Kalska – 3:09
2. Robert Cetler – 3:07
3. PJ Polak – 3:05
4. Filip Jakubiak – 2:48
5. Bartosz Płonka – 2:06
6. Marcin Rutkowski -1:48
7. Borys Bajorek – 1:38
8. Diana Wądołowska – 1:29
9. Patryk Ryszczyk – 1:15

Zdjęcia Patrycja Radiowska-Polak

[pro_ad_display_adzone id=”31298″]

Czytaj także

Wgrywam....

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Dalsze korzystanie ze strony oznacza wyrażenie zgody na wykorzystywanie plików cookies. Zgadzam się Czytaj dalej