Dotarliśmy do wyspy Kea późnym popołudniem. Trasa Berlin – Ateny – Lavrion – Kea. Ostatni odcinek pokonuje się promem i trwa godzinę. Tu, po przybiciu do brzegu, czekał na nas Yannis, właściciel jedynego tutaj Centrum Nurkowego Kea Divers.
Z malutkiego portu, przechodząc 10 kroków, znaleźliśmy się w miasteczku. Wzdłuż Morza Egejskiego położono tu drogę asfaltową. Po jednej stronie cumowały łajby, a po drugiej znajdowały się knajpy i sklepy. Pomiędzy nimi, jakieś 50 m od portu widniał napis Leon Rent a Car. Okazało się, że Yannis zaproponował właścicielowi, żeby na czas naszego pobytu wynajął nam samochód. Dostaliśmy Pandę z napędem na przód, w benzynie. Już po chwili wiedzieliśmy, że Kea jest wyspą skalistą z dużą różnicą wzniesień i często z drogami szutrowymi. Przydałby się napęd 4 x 4. Ale darowanemu koniowi… No właśnie, w końcu mieliśmy własny środek transportu.
Jadąc za właścicielem Kea Divers, szybko zjechaliśmy z asfaltu i zaczęliśmy się wspinać na pobliskie wzgórze, na którym znajdował się nasz hotel. Dobre 10 minut kluczenia pomiędzy dziurami i kamieniami, przy podziwianiu wspaniałego widoku na błękit morza, zajęło nam dotarcie na miejsce lokalizacji zwanej Melissaki.
Keablue’s Hotel zbudowany na wzgórzu z różnicą poziomów i chodzeniem po schodach. Czysty i schludny z klimatyzacją. Każdy pokój miał swój własny taras, a na nim częściowe, ażurowe zadaszenie i nowoczesne leżaki, stół i krzesła. W każdym znajdował się też aneks kuchenny, bo hotel nie serwował śniadań. Chcąc nie chcąc musieliśmy wstawać wcześniej, by przekąsić przed nurkowaniem.
Po ogarnięciu się pojechaliśmy do CN Yannisa. Łatwo trafić, bo na wyspie jest tylko jedno centrum (a w sezonie właściciel otwiera drugi punkt). Trzeba jechać od portu wzdłuż morza aż do momentu, gdy zza zakrętu zobaczymy nurkową flagę. Kea Divers mieści się w niewielkim domku. Jest zaopatrzone w dobrą sprężarkę, wieszaki na sprzęt, który również można wypożyczyć, a także w przyzwoitą toaletę. Jest też oczywiście zacienione miejsce przy dużym stole. Centrum nurkowe dysponuje bardzo dobrymi i nowymi ribami z twardą podłogą i dmuchanymi burtami. Są wąskie, ale spokojnie pomieszczą grupę nurków. Po skończonym zanurzeniu można podać sprzęt i wskoczyć do środka machając płetwami lub skorzystać z drabinki zamontowanej na rufie.
Wypakowując i uzupełniając sprzęt Marcin poprosił o twina, którego dostał. Uzgodniliśmy plan działania na następny dzień i poszliśmy na pierwszą grecką kolację podczas tego wyjazdu. Trzeba wspomnieć, że to Grecja typowo grecka. Wszyscy mają czas i punktualne umawianie się na godzinę raczej nie wchodzi w grę. Przyjeżdżając tu trzeba się wyluzować już na promie.
W sumie przeprowadziliśmy 7 nurkowań. Staraliśmy się zrobić mini przegląd tutejszych miejsc. Najdalej dopłynęliśmy do wyspy Macronisos (35 minut), by zanurzyć się przy wraku samolotu Piper.
Na wyspie Kea najlepiej poczują się nurkowie techniczni. Jest tu dużo destynacji przekraczających 40 m głębokości. Hitami są: wrak statku HSHM Britannic, który zatonął w 1916 roku i spoczywa na głębokości 117 m (aby na nim nurkować trzeba mieć niestety specjalną zgodę władz i załatwiać ją dużo wcześniej); niedawno odkryty wrak S/S Burdigala, który zatonął, przełamał się i spoczął na głębokości 70 m (50 m – 74 m) i jest duży, bo całkowita długość statku wynosi blisko 200 m; wrak niemieckiego samolotu wojskowego Junkers 52, który zatonął w 1943 roku i spoczywa na głębokości 64 m, w bardzo dobrym stanie i w jednym kawałku; czy wrak parowca Patris, który zatonął w 1865 roku wpadłszy na skały, a leży w przedziale głębokości od 54 m do około 30 m.
Na ostatnim wymienionym nurkowaliśmy. Tego dnia wiało i w związku z tym łódką targały fale. Yannis zakotwiczył i szybko wskoczyliśmy do wody. Wyrównując ciśnienie zeszliśmy na 20, a potem 30 metrów ciągle płynąc w kierunku parowca. Niestety te prawie 20 minut zabrało nam sporo czasu nurkowania i weszliśmy w deko. W końcu z toni wyłonił się kształt kolosa. Statek miał długość 80 m. Płynął z prawie 300 osobami na pokładzie, a kołami, które wciąż są w niezłej formie, poruszał silnik parowy o mocy 180 KM. W tym momencie przypomina mi się piosenka Krzysztofa Krawczyka „Parostatkiem”. Kiedyś musiał się dumnie poruszać między portami przeznaczenia. Pechowego dnia płynął w rejsie z Sirus do Pireusu. Zawadził o skały i po dłuższym czasie znalazł się w objęciach Morza Egejskiego. Statek uległ przełamaniu i spoczywa w dwóch dużych częściach. Wszyscy pasażerowie przeżyli katastrofę.
Zeszliśmy na głębokość do wysokości środka koła parowego. Widoczność nie rozpieszczała, bo w wodzie flotowało mnóstwo drobinek osadów, pyłków i innych. W porywach widać było na jakieś 15-20 m. Temperatura wody wynosiła tutaj 17 C, a przy powierzchni 19 C. Skupiliśmy się na wraku, a towarzyszyły nam ławice oblad i chromisów kasztanowych, widzieliśmy też corisy, talasomy pawie, strzępiele i rybki siganus luridus, które są charakterystyczne dla Oceanu Indyjskiego, a przez Kanał Sueski docierają do Morza Śródziemnego.
Wspomniany wcześniej Piper, jest amerykańskim samolotem, który zatonął dokładnie 30 lat temu i spoczywa na podwoziu. Brakuje mu prawego skrzydła. Jest dostępny dla nurków z podstawowym poziomem wyszkolenia, gdyż głębokość na jakiej leży to 20 m. Od strony brakującego skrzydła można zajrzeć do środka, zobaczyć fotele i całą tablicę rozdzielczą. Wszędzie pływają małe rybki wspomnianych wyżej gatunków.
Zrobiliśmy też kilka zanurzeń w innych miejscach i jedno nurkowanie nocne. Tylko na tym ostatnim udało nam się zobaczyć ośmiornicę, a właściwie ośmiorniczkę, bo była mała. Niestety trzeba to przyznać, pod względem fauny jest tutaj słabo. Brakuje dużych, większych niż 25 cm okazów. Nie spotkałem ani jednego grouper (jedynie strzępiele pisarze, ale one są małe). Brak barakud, płaszczek, mątw, congerów, dentexów, langust. Jedną małą murenkę widzieliśmy na naszym ostatnim nurkowaniu nie przekraczającym głębokości 10 m.
W rozmowie z Yannisem wyszło, że praktycznie nikt nie kontroluje tutejszych rybaków. Łowią co chcą i gdzie chcą. W każdym miejscu, w którym byliśmy, nawet na głębokościach 30, 40 metrów, nie spotkaliśmy nic większego od małego okonia.
Amatorzy fotografii makro mogą coś poszukać. Są ślimaki nagoskrzelne, żółte, niebieskie i fioletowe. Ze trzy razy widzieliśmy wężowidła, rozgwiazdy dwóch gatunków, gąbki, wieloszczety i osłonice. Nurkując na Glaronisi, na głębokościach 15 – 30 m spotkaliśmy małe rybki o nazwie trypterygidae, w kolorze żółtym z czarną głową oraz parotfish i sułtanki. Z dna w kilku miejscach wystawały duże małże – przyszynki szlachetne, które są największymi małżami Morza Śródziemnego.
Nurkowaliśmy o różnych porach, codziennie uzgadniając mniej więcej, jak to będzie wyglądać. Przerwy pomiędzy nurkowaniami spędzaliśmy, wracając każdorazowo, w bazie.
Codziennie też w porze lunchu lub kolacji wychodziliśmy „do miasta” na zaproszenie szefa Kea Divers.
Jedną z restauracji, jakie dane nam było odwiedzić, była świetna knajpa o nazwie Seirios. Polecamy każdemu kto trafi na wyspę Kea. Siadając przy stole obserwowaliśmy obsługę. Powiadomieni zawczasu, że przyjdziemy szybko zareagowali. Podszedł do nas bardzo sympatyczny i jak się okazało równie profesjonalny menadżer restauracji. Podpytał na co mamy ochotę, a że nie byliśmy zdecydowani wyszedł na zaplecze i po chwili przyniósł sporą, świeżo złowioną barakudę. Była dziś daniem dnia. Bez zwłoki potwierdziliśmy, że chętnie skosztujemy białego mięsa tego siejącego postrach drapieżnika.Podana z grilla wraz z białym winem i przystawkami smakowała wybornie.
Ostatnie rozmowy z Yannisem, drobne zakupy pamiątek i ostatnia krótka noc poprzedziły nasz poranny rejs powrotny promem. Po dotarciu na lotnisko zostawiliśmy torby w przechowalni bagażu i ruszyliśmy na starówkę Aten, bo mieliśmy do dyspozycji dobre 5 godzin, zanim trzeba było nadać bagaże na lot powrotny.
Reasumując Kea jest godna polecenia szczególnie dla osób nurkujących technicznie, osób lubiących spokój i wyluzowanych. Świetne miejsce dla zakochanych i dobre miejsce na zacumowanie w rejsie jachtem po Cykladach.
Cyklady – archipelag około 220 wysp i wysepek, rozsianych w pobliżu południowo – wschodniego wybrzeża Grecji. Skaliste, słynące również z piaszczystych plaż i tarasowych miasteczek
Kea – (Keos, Kiea) – wyspa należąca do Cyklad, powierzchnia 148,9 km2; długość – 19 km
Kea Divers – Centrum Nurkowe (w sezonie w dwóch miejscach)
Ciekawostka
Na wyspie Kea przeprowadzono prace wykopaliskowe. W efekcie odkryto zabudowania najstarszej, znalezionej obecnie świątyni oraz pozostałości po zabudowaniach z okresu mykeńskiego. Odkryte pozostałości po świątyni datuje się na rok 1700 przed Chrystusem. Jest to ufortyfikowana osada, która od strony lądu była osłonięta potężnym murem obronnym wykonanym z kamienia. Wewnątrz osady znajdowały się domy budowane na planie prostokąta, niektóre podpiwniczone. W ruinach odnaleziono około 20 glinianych posągów ludzkich, z których największe osiągają wielkość człowieka.