„Królewska łódź”, „Dłubanka Dobrawy”, tak media rozpisały się o dłubance wydobytej z jeziora Lednickiego. Ale czy taka była jej prawdziwa historia? Czy Mieszko lub Dobrawa pływali nią do swojego palatium na Ostrowie Lednickim? Jak ją wydobyto? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w poniższym tekście.
Zacznijmy od tego czym jest dłubanka. To rodzaj łodzi wyżłobionej z jednego pnia drewna. Trudno określić kiedy wymyślono ten rodzaj jednostki pływającej, ale badania sugerują, że już w epoce kamienia. Dłubanki, inaczej nazywane czółnami jednopiennymi, używane są po dzień dzisiejszy przez plemiona Amazonii. Ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu można je było zobaczyć także na polskiej rzece Bug. W średniowieczu takie łodzie były bardzo popularne, a do tej pory znaleziono ich w Polsce już kilkaset.
Czółno, które ostatnio wywołało takie zainteresowanie zostało znalezione w 1989 roku podczas badania reliktów mostu poznańskiego prowadzącego do palatium pierwszych Piastów na Ostrowie Lednickim. Łódź leżała pomiędzy belkami i palami spalonego w 1038 roku mostu. Ze względu na duże trudności zabytek pozostawiono na miejscu znalezienia. Udało się pobrać próbkę do datowania. Niestety okazało się że łódź została wykonana z lipy i nie można przeprowadzić bardzo dokładnego badania dendrologicznego. Dlatego też wykonano datowanie, uzyskując datę pomiędzy 1220 a 1485 rokiem naszej ery. Jednak ten sposób datowania nie jest doskonały, a kontekst znalezienia łodzi sugeruje, że jest ona starsza.
Dłubanka pozostawiona na nie jeziora Lednickiego, zabezpieczona przed zniszczeniem powoli zasypywała się ponownie mułem. W 2016 roku zainteresowało się znaleziskiem nowo powstające Muzeum Historii Polski. http://muzhp.pl/pl Taki zabytek świetnie wpasuje się w planowane wystawy. Postanowiono więc wydobyć i zakonserwować ten ciekawy zabytek. Operacją wydobycia zajął się zespół Zakładu Archeologii Podwodnej IA UMK w Toruniu, a konserwacją Pracowania Dokumentacji i Konserwacji IA UMK w Toruniu.
Prace rozpoczęły się w lipcu. Pierwszym etapem było zlokalizowanie łodzi. Przez dziesiątki lat muł jeziorny ponownie przysypał zabytek. Znad sedymentów delikatnie wystawały jedynie burty, tworząc zarys łodzi. Spodziewano się, że będzie to wyjątkowo delikatny przedmiot dlatego odmuleniem i oczyszczeniem przy pomocy eżektora wodnego zajęli się doświadczeni archeolodzy podwodni. Najpierw bardzo delikatnie oczyszczono wnętrze łodzi, a następnie obkopano ją delikatnie dookoła. Oględziny potwierdziły delikatność jednostki. Zauważono także, że ma ona co najmniej kilkanaście pęknięć, które mogą w znaczny sposób utrudnić wydobycie. Należało teraz przygotować plan.
Drugi etap operacji został przeprowadzony w październiku. Plan zakładał podzielenie zabytku na części tak jak naturalnie pękał. Jest to metoda powszechnie stosowana podczas operacji wydobycia wraków przez archeologów podwodnych. Pozwala w znaczny sposób ułatwić podniesienie zabytku z dna. Drugim argumentem był fakt że w Polsce nie ma tak dużych urządzeń do konserwacji aby zmieściła się cała 9 metrowa łódź. Konserwatorzy, potwierdzili że z łatwością połączą elementy tak, aby materia zabytku nie uległa destrukcji. Zbudowano także specjalne „koryto”, w którym pojedyncze elementy były składowane.
Najpierw umieszczono „koryto” za rufą jednostki. Następnie archeolog podwodny, obkopywał burty do dna. Dalej pęknięty element wsuwano do „koryta”. Koryto podnoszono do powierzchni przy pomocy balonu wypornościowego, a następnie było holowane na płytką wodę. Tam element zsuwano z koryta i układano na dnie. Tą operację powtórzono 7 razy, czyli obiekt wydobyto w 7 częściach. Wszystkie zostały złożone na płytkiej wodzie do kolejnego etapu.
Etap trzeci najbardziej newralgiczny ponieważ przejście obiektu wydobywanego ze środowiska wodnego do powietrznego jest momentem bardzo destruktywnym, a obiekty które w wodzie nic nie ważą stają się bardzo ciężkie. Dlatego też do każdego z elementów zaprojektowano specjalne łoże transportowe. Łoże wkładane było do płytkiej wody. Następnie archeolodzy przy pomocy wspomnianego wcześniej „koryta” przenosili każdy element na łoże. Element przesuwany był z koryta do łoża i następnie ręcznie wydobywany z wody, gdzie trafiał pod opiekę konserwatorów. Ponownie operacje powtórzono 7 razy. Następnie obiekt trafił do Pracowni Dokumentacji i Konserwacji Zabytków IA UMK w Toruniu.
Pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie, co jest takiego wyjątkowego w tej łodzi, skoro znamy tak wiele średniowiecznych dłubanek. Jednak większość z nich ma przeważnie ok. 3,5-4 metrów długości. Czółen o długości 9 metrów jest zaledwie kilka, w tym dwie znalezione w Jeziorze Lednickim. Jest kilka teorii wyjaśniających dlaczego budowano takie łodzie. Pierwsza z nich to teoria „dłubanek królewskich”, miały być to specjalnie budowane jednostki dla wysoko postawionych osób w systemie państwowym pierwszych Piastów.