Na słoneczne popołudnie i jako zachętę do nurkowania w najbliższy weekend mamy na dzisiaj kolejną relację z nurkowań prowadzonych w ramach projektu „(Wy)nurzeni. Ekspedycja Wigierska”. Materiały dotyczące nurkowań w niezbyt znanych, a czasami wręcz dziewiczych pod względem nurkowym akwenach Suwalszczyzny pochodzą od autorów projektu i są do znalezienia w pełnym wymiarze na stronie Szkoły Nurkowania Jagnablue.
Emila urodziny okazały się znakomitym powodem do dalszej rewizji jezior z projektu (Wy)nurzeni. Ekspedycja wigierska. Dziś wybraliśmy się na Gałęziste, czyli jezioro od którego wszystko się zaczęło. Niesamowita pogoda zamówiona przez jubilata, słońce oraz cisza i spokój przedstawiła w całej okazałości Suwalszczyznę.
Na powitanie wyleciała nam czapla siwa, a następnie dwa jastrzębie. Był to widok niesamowity i wtedy zabrakło nam Sudawców z ich aparatami i super obiektywami. Podczas składania sprzętu postanowiliśmy płynąć w prawo, ponieważ lewą stronę badaliśmy zimą. Plan był prosty – szukamy raka szlachetnego, może się uda.
Przejrzystość nadal nie jest zachwycająca, jednak nie zniechęca to nas w poszukiwaniach i zaglądamy we wszystkie zakamarki. Jest pierwszy napotkany rak, ale niestety nie tego szukamy, amerykańskich nie lubimy. Po drodze spotykamy bardzo dużą ilość małż, które pokazują swoje „zęby” co wygląda niesamowicie. Po 20 minutach pierwsze wynurzenie i kontrola gdzie jesteśmy, a tu niespodzianka ponieważ połowa jeziora za nami. Zapas gazów jeszcze duży, wiec decyzja o płynięciu dalej była szybka.
Nagle napotykamy na pierwsze ślady bytności bobrów, a po chwili staram się przywołać Emila ponieważ zaciekawiły mnie pewne gałęzie wbite w dno. Pytam go, co to jest? Dla mnie wygląda jak początek żeremia, a emil mówi że to stary pomost, ale na ekspertyzę będziemy musieli poczekać. Płyniemy dalej i w końcu pojawiły się pierwsze ryby, kilka bardzo płochliwych okoni, a raka jak nie było tak nie ma. Dopływamy do plaży i okazało się, że opłynęliśmy jezioro dookoła. Sprawdzamy komputery a tu 68 min nurkowania, to się nazywa rekonesans. Pełni energii i uśmiechu wychodzimy z wody i już planujemy kolejne zanurzenia.
Nurkowanie w Jeziorze Pietronajć
Jak można spędzić dzień uchwalenia Konstytucji 3 Maja? Oczywiście pod wodą. Wraz z Sudawcami wybraliśmy się w ramach naszego projektu nad jezioro Pietronajć. Okazało się, że wielu miejscowych nawet nie wie o jego istnieniu. Jezioro to powstało w efekcie pingo czyli, w efekcie wytopienia się soczewki lodu.
Na skraju lasu zostawiliśmy samochody, a cały sprzęt trzeba było zanieść nad wodę. Butle na plecy, torby w rękę i do przodu. Dziś pomagał nam mój dobry kolega Paweł, wielkie dzięki za dodatkową siłę mięśni :). Po drodze mieliśmy kilka przeszkód a pierwszą z nich było sforsowanie rzeki. Z butlą na plecach i ołowiem w jackiecie wcale nie jest to takie proste. Później wspinaliśmy się pod górę i przedzieraliśmy się przez krzaki, a na koniec jeszcze zejście z góry i jest upragnione jezioro. Po krótkim odpoczynku, złożyliśmy sprzęt oraz uzgodniliśmy plan nurkowania, a mianowicie idziemy w prawo, a później kierujemy się na wyspę, która znajduje się na środku jeziora.
Upragnione wejście do wody i jest radość. Hubert postanowił opłynąć zbiornik po powierzchni, a ja z Emilem pod wodę. Od samego początku użyliśmy latarek bo widoczność maksymalna 1 metr. I tak było świetnie. Prawdopodobnie byliśmy pierwszymi osobami, które tu nurkowały, bo nic nam nie wiadomo o innych osobach przed nami.
Napotkaliśmy sporo zwalonych drzew, standardowo szukaliśmy raków i ryb, niestety ani jednego ani drugiego nie było widać. Po 20 min i osiągnięciu 6 metrów wynurzenie w okolicach wyspy, a na niej wyleguje się nie kto inny jak Hubert. Bardzo nas ciekawi tak mała wysepka na środku jeziora, która jest tu ponoć od kilku lat, nie wiele myśląc nurek pod wodę i sprawdzić co tam jest.
A tu pełne zaskoczenie ponieważ wyspa jest przybita palami do dna, taka niespodzianka, prawdopodobnie pracownicy parku się tym zajęli. Po wyjściu z wody i sklarowaniu sprzętu czekał nas powrót do samochodów pod górę, z góry i przeprawa przez rzekę. Hubertowi było mało wody wiec postanowił wracać w swojej super ciepłej piance i zanurzyć się jeszcze w rzecze Maniówce.
Po wyczerpującym powrocie Miłosz wyciąga z samochodu łuk i w męskie gronie szybko włączyło się współzawodnictwo strzelania do celu. Dziś lepsi okazali się Sudawcy, 2 razy trafili do celu, ale następnym razem ich pokonamy. Tymczasem planujemy gdzie ekspedycja zawita następnym razem.
Źródło: jagnablue.pl