Dokładnie tak, nie przecierajcie oczu, w tytule wszystko się zgadza. Podczas nurkowania rekin tygrysi postanowił wzbogacić się o porządny zestaw do fotografii podwodnej wart $10000! Nurek wykazał się refleksem, odwagą i przywiązaniem do swojego aparatu i postanowił bohatersko bronić prawa własności nie zważając na konsekwencje. Niestety w efekcie musiał uznać wyższość drapieżcy z głębin.
Biorąc pod uwagę zachowanie rekina, to trzeba przyznać, że szybkości i techniki mogli by mu pozazdrościć wszyscy wielkomiejscy złodzieje, parający się kradzieżami torebek etc. Mimo napotkania oporu, sprawca kradzieży zdołał przy pomocy kilku szarpnięć wyrwać aparat z ręki nurka i zbiec z miejsca zdarzenia.
Tak to już niestety bywa w życiu fotografa zajmującego się dziką przyrodą. W pogoni za świetnym kadrem, niejeden potrafi zapuścić się zbyt głęboko w nieznany teren i niebezpiecznie zmniejszyć dystans między obiektywem a lokalnymi atrakcjami. Taka sytuacja, to wręcz podręcznikowy przykład na stanie się ofiarą lokalnych rzezimieszków.
Nie inaczej było w tym przypadku, który wydarzył się na Bahamach. Nurek-fotograf Jim Abernethy w walce o wspaniałe zdjęcie, padł ofiarą rekina tygrysiego, który postanowił obrabować go z tego co miał najcenniejsze. Zaraz po własnym życiu oczywiście.
Mimo próby oswobodzenia aparatu z pyska drapieżnika, człowiek musiał uznać wyższość władcy głębin i wrócić do domu z pustymi rękami oraz wspomnieniem rekina tygrysiego, oddalającego się w mrocznej wodzie z aparatem w pysku.
Całe zdarzenie zostało zarejestrowane prze drugiego nurka, który miał więcej szczęścia i nie stracił cennego ekwipunku. Dzięki temu po powrocie do domu, zapis całej sytuacji mógł umieścić na popularnym serwisie YouTube.
Swoją drogą, ciekawe czy z biegiem czasu uda się komuś odnaleźć i odzyskać aparat? W końcu podobne przypadki już miały miejsce. To co zostało na nim zarejestrowane, mogło by stanowić interesujący materiał.
Źródło: dailymail.co.uk