Jak informuje na swoich łamach portal radio.bialystok.pl, zarządcy jeziora Hańcza planują wprowadzić ograniczenia dotyczące nurkowania. Wszystko przez popularność jaką cieszy się akwen wśród nurkowej braci. Przekłada się to na kilka tysięcy odwiedzających w ciągu roku, co niepokoi ekologów.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uważa, że wprowadzenie ograniczeń w korzystaniu z akwenu przez nurków, mogło by być dla niego korzystne.
„Trzeba pomyśleć o zmianie statusu rezerwatu z krajobrazowego na przyrodniczy. W porównaniu z innymi rezerwatami brak jest ograniczeń co to limitowanej liczby wejść, połowu ryb czy płetwonurkowania. A Hańcza jest jeziorem wyjątkowym. Możemy spotkać tu organizmy, które przetrwały 12 tysięcy lat. Pewne części jeziora, należałoby z nurkowania w ogóle wyłączyć” – przekonuje dyrektor Suwalskiego Parku Krajobrazowego – Teresa Świerubska.
Jezioro Hańcza wśród polskich nurków, to bez dwóch zdań prawdziwa mekka. Akwen jedyny w swoim rodzaju. Wyróżnia się na wielu płaszczyznach i właśnie dlatego, jest jednym z najchętniej odwiedzanych nurkowisk w całej Polsce.
Niezależnie, czy robimy OWD czy 100 m, Hańcza i jej okolice są idealne do prowadzenia szkoleń. Oprócz wizury, podwodnych atrakcji czy głębokości, jakie oferuje same jezioro, należy pamiętać o rozwijanej przez lata infrastrukturze. Dziś oprócz miejsc zaadaptowanych do goszczenia zjeżdżających z całego kraju płetwonurków, mamy też takie, które zaprojektowano i wybudowano z myślą o nurkowym przeznaczeniu.
Nocleg, posiłki, toalety i prysznice, sale wykładowe, wypożyczalnie sprzętu oraz sprężarkownie oferujące zarówno powietrze jak i mieszanki, już nikogo nie dziwią i często są w okolicy standardem. Wszystko to skrojono na miarę rosnących potrzeb. Zarówno w Polsce, jak i za naszą wschodnią granicą, Jezioro Hańcza jest miejscem do odwiedzin którego nikogo nie trzeba przekonywać ani zachęcać.
Razem z popularnością i wszystkimi zmianami, jakie przez lata miały miejsce w okolicy, kształtowała się również społeczność nurkowa i pewien kanon zachowań. Dlatego mimo pojawiających się tłumów płetwonurków, ciężko powiedzieć o nich coś złego. W końcu nikomu tak jak nam, nie zależy na zachowaniu podwodnej atrakcyjności i różnorodności tego miejsca.
„Hańczę trzeba chronić przed tymi, którzy chcą ją zamknąć. Proszę zwrócić uwagę, że na tę liczbę ludzi, którzy odwiedzają Hańczę (ok. 2tys.), nie ma śmietniska, nie ma zniszczonych terenów, wszystko jest zadbane, bo dbają o to właściciele i środowisko nurkowe. To my czyścimy to jezioro. Są akcje sprzątania prowadzone przez nurków” – mówi nurek Ewa Drucis
„Dodatkowo natleniamy jezioro. Zimą bierzemy siekiery i robimy przeręble” – dodaje nurek Łukasz Drucis
Nie da się nie zauważyć, że osoby mające zastrzeżenia do dalszego udostępniania jeziora na dotychczasowych zasadach, nie są chyba do końca zaznajomione z zasadami jakimi kierują się przyjeżdżający na Hańczę nurkowie. Dbanie o pozostawienie miejsca takim, jakie się je zastało, czy właściwe obchodzenie się z marglowymi ściankami i dłubankami, to w końcu podstawy, które zna każdy, nawet początkujący nurek.
Miejmy nadzieję, że nawet jeżeli zostaną wprowadzone nowe regulacje i rozporządzenia, to zostaną one uprzednio skonsultowane ze środowiskiem nurkowym i nie wpłyną niekorzystnie na możliwość nurkowania w jeziorze i w efekcie nie przełożą się na spadek liczby odwiedzających. Mogła by to bowiem być sytuacja, w której przegrają wszyscy. Od nurków, przez szkoły i bazy nurkowe, po okolicznych mieszkańców i samo jezioro.
Źródło: radio.bialystok.pl
