Na pojezierzu wschodnio-suwalskim znajduje się jedno z najbardziej popularnych miejsc nurkowych w północno-wschodniej Polsce. Głębokie na ponad 100m (wg najnowszych danych 106,1m, wcześniej podawano 108-113m) jezioro Hańcza, przyciąga rzesze nurków zafascynowanych głębokością i możliwościami, jakie daje na przeprowadzenie trudnych nurkowań technicznych, ale też szybkie osiągnięcie sporej głębokości w nurkowaniach rekreacyjnych (dno nachylone pod kątem 12°).Zbiornik ten jest jeziorem rynnowym o dosyć ubogiej florze (tzw. jezioro oligo-mezotroficzne), co sprawia, że panuje tam świetna widoczność, sięgająca nawet kilkunastu metrów! (I klasa czystości wód).
Już od wjazdu do miejscowości Błaskowizna, rzucają nam się w oczy napisy na każdym domu: „ładowanie butli”, „nitrox’, „kwatery” itp. To tylko zapowiedź bardzo dobrze rozwiniętej infrastruktury. Zatrzymujemy się w domu Państwa Słowikowskich, położonym dosłownie rzut kamieniem od brzegu, z którego zamierzamy przeprowadzić nasze nurkowania. Kompleks budynków, jaki oferuje ich ranczo bez problemu mieści i żywi naszą 30 osobową grupę. Warunki są świetne, duży parking, stołówka (domowe jedzenie i świetne pyzy!) i część mieszkalna z kilkoma oddzielnymi wejściami. Ciekawą rzecz stanowią „kroniki”, jakie prowadzone są przez Słowikowskich dotyczące nurkowań na Hańczy.
Wschodni brzeg jest najłatwiejszym miejscem do przeprowadzenia nurkowań, napotkamy tu parkingi z zejściami do wody i przygotowanymi drewnianymi ławeczkami ułatwiającymi ubranie sprzętu. Za skorzystanie z tych luksusów przyjdzie nam ponieść koszt 5pln od auta;). Po wejściu do wody naszej uwadze nie uchodzą kamienie i głazy wszelkiej maści, ale po chwili znikają a my nabieramy bardzo szybko nabieramy głębokości.
Naszym pierwszym celem są „dłubanki” – łodzie z wydrążonych pni drzewnych, które można spotkać na głębokości około 30m. Niestety już na początku pojawiają się drobne komplikacje. Wody jeziora Hańcza są dosyć chłodne i już na 29m jednemu z nas szwankuje automat. Sytuacja, mimo iż w pełni kontrolowana, zmusza nas do wynurzenia, gdyż wzbudzonego automatu nie daje się opanować. Po zmianie butli, zmieniamy również nasz cel. Tym razem postanawiamy sprawdzić słynne ścianki i odwiedzić zamieszkujące w nich miętusy oraz skorupiaki.
Nurkowanie przebiega planowo i poruszając się na głębokości 15-25m zwiedzamy najbardziej atrakcyjną z wizualnego punktu widzenia, część jeziora. W wydrążonych w ściankach otworach napotykamy kilka miętusów i dosyć sporego raka. Mieszkańcy jednak mają chyba dość szwędających się tu przez cały czas turystów i starają się pozostać jak najgłębiej w ukryciu. Bardzo uboga roślinność sprawia, że również fauna nie zachwyca liczebnością czy różnorodnością i nijak nie da się przyrównać jej do tej, którą możemy napotkać na Kaszubach czy sąsiednich Mazurach.
Po objedzie sprawdzamy sprzęt i ruszamy na kolejnego nurka, jest to nasze drugie podejście do wspomnianych wcześniej dłubanek. Tym razem wszystko dzieje się sprawnie i bez niespodzianek. Osiągamy głębokość 32.2m i kręcimy się parę minut po okolicy. Świetna widoczność i silne światło tworzą niezapomnianą kompozycję. Komputer daje nam maksymalny czas 8min na tej głębokości, więc po chwili opuszczamy głębię powoli kierując się w drogę powrotną. Kolejne udane nurkowanie tego dnia pozwala szybko zapomnieć o problemach, jakie mieliśmy na początku.
Po posiłku korzystamy z lokalnych atrakcji i odwiedzamy miejscową banię (rodzaj wschodniej sauny). Jest czas na spokojnie odreagować dzień i podzielić się wrażeniami z resztą grupy, która podzielona na mniejsze „oddziały” penetrowała akwen na różnych głębokościach. Po powrocie trudy minionego dnia i długa podróż dają o sobie znać i nie udaje nam się zbyt długo utrzymać na nogach. Dla wszystkich, którzy cenią sobie dobry sen polecam nie przeholować z miejscowymi specjałami, które mimo walorów smakowych są dosyć ciężkie dla żołądka;))
Dzień powrotu zaczynamy szybkim nurkiem na ściance. Mamy śliczną słoneczną pogodę, przez co widoczność jest wspaniała i bez przyrządów pomiarowych, ciężko było by uwierzyć, że płyniemy na głębokości 20-25m. Żegnamy się z mieszkańcami ścianek i w pełnym słońcu pakujemy sprzęt do auta.
W drodze powrotnej długo debatujemy nad niezwykłością jeziora. Dziwny spokój i magnetyzm, jakim emanuje to pierwsze, co nasuwa mi się na myśl. Drugą sprawą jest niebezpieczeństwo, z jakim może się spotkać tutaj każdy nurek. Łatwo osiągalna duża głębokość to pokusa, na którą trzeba uważać, należy też pamiętać o tym żeby dwa razy sprawdzić cały sprzęt, gdyż surowe warunki panujące na Hańczy mogą wywołać nieciekawe sytuacje ( zamarzające automaty, inflatory). Jednak dla wszystkich tych, którzy nurkują z głową, nie przeceniają własnych sił i należycie planują swoje nurkowania, jezioro Hańcza pozostanie w pamięci wspaniałym, unikalnym akwenem, na który niejednokrotnie będziecie chcieli powrócić.
Źródło: Divers24
Foto: Centrum Nurkowe Tryton