Aktualności Archeologia Reszta świata

2000 lat czekał na odnalezienie – badania rzymskiego wraku u wybrzeży Costa Brava

El Port de la Selva to małe portowe miasteczko położone na Cap de Creus, najdalej wysuniętym na wschód półwyspie Hiszpanii. Z jednej strony oblewają je wody Morza Śródziemnego, a z drugiej dotarcie ograniczają góry. Można tu spotkać głównie rybaków i francuskich turystów, chcących wypocząć na spokojnym wybrzeżu Costa Brava. Już starożytni Rzymianie znali i korzystali z tej zatoki i to właśnie relikty ich działań sprowadziły nas tutaj. Przybywamy do tego miejsca, aby uczestniczyć w badaniach archeologicznych wraku statku, który zatonął tu zaledwie 2000 lat temu.

O świcie wjeżdżamy do portu, mijamy część z jachtami, przygotowanymi już do zimy. Gdy docieramy do części rybackiej dostrzegamy jednostkę, na której mamy się zaokrętować. Thetis na pierwszy rzut oka nie wygląda może na ruinę, jednak na luksusowy jacht tym bardziej nie. Gdy zaczynamy poznawać statek od środka, okazuje się, że jest to bardzo przemyślana i całkiem wygodna jednostka z dużym zapleczem socjalnym. Pierwszego dnia nie nurkujemy. To czas na zapoznanie się z załogą i statkiem. Trzon ekipy stanowi trójka archeologów z Centre d’Arqueologica Subaquatica de Catalunya: Rut, Gustau i Carlos oraz kapitan Geordii, na którego twarzy wypisane są lata spędzone na morzu. Pomagają mu dwaj marynarze Armand i Guillieme, który również jest archeologiem. Ekipę uzupełniają osoby zaproszone na wykopaliska: Marina – absolwentka archeologii z Hiszpanii, Ahmed – pracownik Departamentu Archeologii Podwodnej z Omanu, Paul – archeolog z Kalifornii i my, czyli dwóch archeologów podwodnych z Polski.

-- Reklama --
Suchy Skafander Seal

zatoczka01

Nazajutrz wreszcie wchodzimy do wody. Każdego dnia zaplanowane są 2 nurkowania, wszystkie na 33 metrach głębokości, gdzie leży nasz wrak. Faza denna pierwszego nurkowania ma trwać 35 minut, potem deep stop na 17 metrach i 10 minut dekompresji tlenowej na 6 metrach. Pomiędzy nurkowaniami mamy 3 godziny przerwy w trakcie, których jemy obiad i omawiamy plan na następne nurkowanie. Drugie zanurzenie w fazie dennej trwa 30 minut, następnie deep stop na 17 metrach, 3 minuty na 9 metrach i nudne 20 minut dekompresji tlenowej na 6 metrach. Jako lina opustowa służy nam łańcuch kotwiczny, natomiast tlen na dekompresje podawany jest za pomocą długich węży z pokładu statku na deco bar.

Kuba01

Badany wrak ma nazwę Cala Cativa 1. Była to rzymska jednostka datowana na 50-30 lat przed Chrystusem. Statek ten służył do przewożenia wina z półwyspu Iberyjskiego, czyli obecnej Hiszpanii, na rzymskie stoły. Zatonął najprawdopodobniej od uderzenia o skały, które w tym miejscu są bardzo niebezpieczne. Przez wieki statki tonęły tu z powodu wiatru nazywanego przez Katalończyków „Tara Muntana”. To niebezpieczny północny wiatr spychający jednostki na ostre skały. Jeszcze dziś żeglarze i kapitanowie większych jednostek, obawiają się tego wiatru. Nie jesteśmy pierwszymi badaczami w tym miejscu. W latach 80’ prowadzono tu badania przy pomocy nurków klasycznych i wydobyto wtedy 63 całe amfory. Obecnie celem katalońskich archeologów jest dokładne zbadanie konstrukcji wraku ponieważ wszystkie cechy wskazują, że został zbudowany właśnie w Iberii.

do roboty01

Pierwszy cel naszego zespołu to wykonanie dwóch wykopów sondażowych po dwóch stronach wraku. Eksplorujemy przy pomocy eżektorów wodnych. Praca idzie powoli ze względu na tysiące fragmentów amfor leżących wokół jednostki. Te, które nadają się do identyfikacji, chowamy do specjalnych worków, natomiast te, których nie da się zidentyfikować, odkładane są na hałdę. W jednym z wykopów odkrywamy bardzo ciekawy drewniany element. Z pewnością fragment konstrukcji statku. Jednak jego przeznaczenie nie jest oczywiste. W czasie wolnym i szczególnie wieczorem, toczymy dyskusje próbując zidentyfikować ten element.

i-pad01

Drugim zadaniem, jakie wraz z Kubą otrzymaliśmy, było wycięcie jednej wręgi i klepek na całym przekroju wraku. Ten fragment jednostki ma być zakonserwowany i umieszczony w muzeum. Klepki są bardzo delikatne. Wykonane z miękkiego drewna. Przebywając w wodzie przez 2000 lat stały się bardziej podobne do gąbki niż do drewna. Cięcie zajmuje nam 2 nurkowania. Robimy to bardzo delikatnie przy pomocy brzeszczotu. Na kolejnym nurkowaniu montujemy wręgę do stelaża i balonem wypornościowym zabieramy ją na powierzchnie. Kolejne 2 nurkowania zajmuje wydobycie klepek z obu burt oraz stępki.

Deko01

W trakcie wszystkich tych działań, cały czas dokumentowane są przekroje wraku, czym w większości zajmuje się Rut. Plan z góry zrobiony był przy użyciu fotogrametrii. Część dokumentacji wykonujemy przy pomocy iPad’a w specjalnej podwodnej obudowie. Oprócz tego, że jest bardzo przydatny w pracy, zdecydowanie przyspiesza czas spędzony na dekompresji.

Kurz01

Gdy dokumentacja i eksploracja zostały już zakończone, naszym zadaniem było zasypanie wraku. Najpierw odwróciliśmy eżektory tak, aby kopany piach zasypywał wrak. Prace przyspieszyło nam, jak się okazało, układanie ceramiki i worków z pisakiem na stanowisku. Drewniane obiekty zasypuje się nie tylko po to, żeby uchronić je przed łowcami zabytków, ale także, żeby zabezpieczyć je przed torredo navalis, czyli świdrakiem okrętowym, który żywi się drewnem. Tempo, w jakim to stworzenie zjada elementy jednostki jest ogromne. Już starożytni próbowali walczyć ze świdrakiem obijając statki blachą.

rafa01

Aby uprzyjemnić pracę przy zasypywaniu stanowiska postanowiliśmy w międzyczasie sprawdzić jedną pozycję, którą ekipa dostała od rybaków. W tym miejscu mieli oni w sieciach wyciągać ceramikę. Niestety pozycja nie była zbyt precyzyjna. Oprócz przybliżonych koordynatów mieliśmy informację o tym, że wrak ma leżeć na 40 metrach głębokości. Pierwsze zrzucenie kotwicy. Schodzimy na dno, ale okazuje się, że jest trochę za głęboko, bo komputery wskazują 48,8 m. Pomimo to kontynuujemy poszukiwania przy pomocy kołowrotka. W 25 minucie wciąż nie mamy rezultatów dlatego rozpoczynamy wynurzanie. Przed nami jeszcze 35 minut dekompresji. Niestety również drugi zespół nie znalazł wraku.

flaga_prac_podwodnych01

Ostatnim zadaniem pod wodą, jakie czekało nas w Hiszpanii, było sprzątanie i likwidacja kotwic. Przyjemność spadła na Kubę, mnie i Gustau’a – kierownika badań. Dostałem 2 balony wypornościowe po 100 i 250 kg, 2 kosze na ceramikę i stage’a do pompowania balonów. Kuba i Gustau dostali również 2 balony, jednak po 250 i 500 kg, oraz stage’a do ich napełniania. Na dno zeszliśmy razem. Kiedy ładowałem do koszy worki z ceramiką i wypuszczałem je na powierzchnię, Kuba i Gustau schodzili do pierwszej najcięższej kotwicy. Mieli ją wypuścić na balonie wypornościowym. Kosze zostały odebrane przez ekipę powierzchniową bez problemów, jednak podczas wystrzeliwania kotwicy, łańcuch zahaczył się o skały. Było groźnie, jednak po krótkiej walce został uwolniony.

mapa01

Następnie ekipa musiała dopłynąć do kolejnych skał, gdzie czekała ostatnia kotwica. Niestety widoczność dramatycznie spadła i musieliśmy robić to na tak zwanego „czuja”. Znajdujemy kotwicę, odczepiamy szeklę, odplątujemy ją ze skał i wypuszczamy kotwicę na balonie wypornościowym. Na zadanie przewidziano 30 minut, nam jednak udaje się już w 16 minucie opuścić dno. Nie mamy żadnej liny opustowej, dlatego puszczamy bojkę deko. Teraz pozostaje nam tylko znaleźć nasz statek, pod którym podwieszone są gazy dekompresyjne. Gdybyśmy nie mogli tego zrobić motorówka miała podpłynąć do bojki i wskazywać nam drogę. Udaje nam się jednak znaleźć statek i reszta nurkowania przebiega bez zakłóceń.

Ostatni wieczór w Hiszpanii spędzamy przy Fideua – tradycyjnej potrawie katalońskich rybaków i doskonałym winie. Następnego dnia pakujemy swoje zabawki i ruszamy do Polski, gdzie czeka już na nas kolejny ciekawy projekt do zrobienia.

Czytaj także

Wgrywam....

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Dalsze korzystanie ze strony oznacza wyrażenie zgody na wykorzystywanie plików cookies. Zgadzam się Czytaj dalej