Wyobrażacie sobie nurkowanie w pobliżu ujścia rozgrzanej do 1000°C lawy? Brzmi trochę abstrakcyjnie i nierealnie, zwłaszcza, jeżeli dodamy, że w trakcie takiego nurkowania ktoś odważyłby się brać do rąk fragmenty tej „ognistej substancji” i formować z niej różne kształty (sic!).
Jednak dla Bud’a „Człowieka Lawy” Turpina, takie nurkowanie to nie motyw z filmu s-f, a rzeczywistość. Te ciężkie nawet do wyobrażenia sobie nurkowanie, Bud przeprowadził na Hawajach, w pobliżu wulkanu Kilauea, używając do zabawy z lawą rękawic spawalniczych i haka, na który nadziewa się kawałki ryb, aby wabić rekiny.
Wulkan Kilauea znajduje się w stanie permanentnej erupcji. Dlatego Bud bez przeszkód (o ile za takową nie weźmiemy ryzyka utraty życia), może formować fantazyjne rzeźby z rozgrzanej lawy. Jednak formy które tworzy nie są na tyle trwałe, by mogły przetrwać kolejne erupcje lawy. Dlatego u boku nurka jest współzałożyciel Lava Ocean Adventures i fotograf w jednym – Doug Perrine.
Wszystko ma swój początek w roku 1983. Wtedy rozpoczęła się trwająca po dziś dzień erupcja lawy z wulkanu Kilauea. Od tamtej pory zastygła lawa uwolniona z wnętrza ziemi, pokryła obszar prawie 1000 km² wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża Hawajów.
Jak opowiadają sami nurkowie biorący udział w tych szalonych nurkowaniach, jest przynajmniej kilka sposobów, aby zginąć w trakcie takiego zanurzenia. Najbardziej prawdopodobnym jest ten, gdzie świeżo stworzona konstrukcja okazała by się niestabilna i zawalając się, przygniotła by nurków lub zepchnęła ich w głębiny.
Źródło: dailymail.co.uk Foto: Doug Perrine/SeaPics.com